Walka w Las Vegas zakończyła się wygraną na punkty Beya. Werdykt nie był jednomyślny, dwaj sędziowie wskazali na pretendenta - 119:109, 115:113, a inny na obrońcę pasa Vazqueza - 115:113. Za walkę w Las Vegas Vazquez zarobił 450 tysięcy dolarów, a zwycięzca - 125 tys. Niegdyś waga ciężka miała Johna Ruiza, zaś teraz waga lekka ma Vazqueza. I podobnie jak niegdyś "Milczek", on również do perfekcji opanował walkę w klinczu i prowadzenie tzw. "brudnej walki". Nie jest może efektowny, ale nietypowy styl zazwyczaj sprawiał problemy kolejnym przeciwnikom. Teraz na jego drodze stanął Bey i obaj nie pasowali sobie tak bardzo, że celnych ciosów było jak na lekarstwo, a poszczególne rundy niezwykle trudne do oceny. Amerykanin potrafił kilka razy trafić lewym sierpowym w krótkich wymianach, lecz o ponowieniu akcji nie było nawet mowy. Ostatecznie po gongu kończącym tą przeraźliwie nudną walkę rozstrzał był spory. Ostatecznie stosunkiem głosów dwa do jednego zwyciężył challenger - 115:113, 113:115 i 119:109.