Rutkowski, były zapaśnik, a obecnie zawodnik MMA, od początku mógł się przekonać, że Rivera to będzie twardy orzech do zgryzienia. Nasz zawodnik znalazł się w opałach pod koniec pierwszej rundy, gdy po ciosie z prawej ręki wyraźnie się zachwiał. Jednak Kubańczyk nie ruszył, by jeszcze w ciągu kilkunastu sekund spróbować wykorzystać okazję. Kubańczyk był szybki i nie marnował ciosów, przy tym cały czas dobrze kontrolował dystans. Nie było wątpliwości, że pierwsze dwie rundy zapisał na swoim koncie. W trzeciej odsłonie "Rutek" mocno ruszył do przodu, zdając sobie sprawę, że trzeba spróbować odrabiać straty. Jednak w ferworze nadział się na bardzo mocny prawy sierpowy, który wylądował na jego szczęce. Ewidentnie przyklęknął na macie, jednak sędzia ringowy popełnił błąd i nie przystąpił do liczenia. Rutkowski, z rozbitym nosem, jeszcze agresywniej próbował się odgryzać, ale Rivera cały czas miał pełną kontrolę nad pojedynkiem. I kąsał naszego zawodnika kolejnymi uderzeniami z obu rąk. Zaczynał lewym prostym, do którego dokładał robiące wrażenie ciosy prawą ręką. Kondycja i zadziorność cały czas premiowały Polaka, choć na półmetku 5. rundy Rivera wyprowadził dwie serie potężnych uderzeń na głowę. Nasz zawodnik też się odgryzał i był w stanie trafić między innymi zamachowym lewym sierpowym, wysyłając sygnał, że do końca będzie polował na swoją szansę. W magazynie "Koloseum" w Polsacie Sport Rutkowski zwrócił uwagę, że późne rozpoczęcie przygody z boksem sprawia, że będzie odporny na ciosy. I w tej walce to udowadniał. W ostatniej szóstej rundzie zaprezentował się imponująco. Zdołał zepchnąć Kubańczyka do obrony, raz za razem rzucając ciosami z obu rąk. Na minutę przed końcem trafił mocnym prawym sierpowym, a po chwili sędzia, w spornej sytuacji, przystąpił do liczenia Kubańczyka. Rivera wygrał ten pojedynek, ale charakter, jaki pokazał Rutkowski, był godny podkreślenia. Sędziowie też byli zgodni i jednomyślnie wypunktowali 57-56 dla Rivery.