Artur Gac, eurosport.interia.pl: Głos serca odłóżmy na bok i proszę o merytoryczną ocenę. Jakie możliwości oraz atuty ma Maciej Sulęcki w starciu z faworytem i tak znakomitym pięściarzem, jak Daniel Jacobs? Artur Szpilka, pięściarz wagi ciężkiej: - Ja bym aż tak nie przeceniał Jacobsa, jak wielu się wydaje. To, że z Giennadijem Gołowkinem stoczył spektakularną walkę, to jedno, a drugą sprawą jest to, jak pokazywał się w innych pojedynkach. Dlatego bym nie dzielił skóry na niedźwiedziu, ponieważ moim zdaniem Maciek ma naprawdę bardzo duże szanse. Nie przesadza pan? - Wszystko zależy od tego, jak Maciek ułoży sobie tę walkę w głowie. Jeśli przekona sam siebie, że trzeba pokazać w ringu wszystko, co umie, to jestem spokojny o wynik. Rozmawiam z Maćkiem codziennie i widzę na kamerce faceta zmotywowanego, zdeterminowanego i głodnego zwycięstwa. Wygląda to bardzo optymistycznie. Przebywałem z nim na jednej sali praktycznie każdego dnia przygotowań, widziałem niemal wszystkie sparingi i utwierdziłem się, jak wiele potrafi. Ma bardzo dobre warunki fizyczne, bardzo dobry lewy prosty i umiejętnie potrafi boksować. Do tego jest na takim etapie kariery, w którym wie, że tą walką może tylko zyskać, a nie stracić. Gdyby nawet, nie daj Boże, przegrał z Jacobsem, to nic się nie stanie i nadal będzie boksował. Natomiast zwycięstwo wywinduje go bardzo wysoko i otworzy wspaniałe możliwości, łącznie z walką z Gołowkinem. Podsumowując, widzę w tej walce same plusy. Można się z panem zgodzić, bo kapitalna, choć przegrana walka Jacobsa z Gołowkinem prawdopodobnie dała mu więcej niż wszystkie wcześniejsze wygrane razem wzięte. - Oczywiście, że tak. Jacobs na pewno bardzo dobrze potrafi boksować, ale nie przeceniajmy jego możliwości. Na przykład w obu walkach z Sergio Morą było widać, że jest dziurawy w obronie. A Maciek fajnie boksuje i jest na takim mentalnym etapie kariery, gdy naprawdę urósł bardzo wysoko. Wie, że to dla niego ogromna szansa. Widziałem na własne oczy, jak ciężko harował, a pomagali mu w tym świetni sparingpartnerzy, będący zawodnikami ze ścisłej czołówki w tej wadze. Jestem niesamowicie nakręcony i już nie mogę doczekać się soboty! Będzie pan kibicował Sulęckiemu na odległość? - Tak, podczas gali będę w studiu TVP. Nie polecę do Nowego Jorku tylko i wyłącznie dlatego, że cztery tygodnie później mam swoją walkę (25 maja podczas "Narodowej Gali Boksu" na PGE Narodowym). W tej sytuacji czeka mnie tylko jedna nieprzespana noc, bo w przeciwnym razie przez zmianę strefy czasowej straciłbym kilka dni. Niemniej pozostajemy z Maćkiem na łączach i liczę, że perfekcyjnie wykona swoją robotę. Nie będzie dla mnie żadnego zaskoczenia, jeśli wygra, ani jeśli przegra. Może skończyć się nokautem albo werdyktem na punkty - ciężko przewidzieć scenariusz w tym pojedynku. Wiem, że przed walką nie naciągnę pana na zdradzanie szczegółów taktycznych, lecz skoro już przywołał pan walki Jacobsa z Morą, to mam pewną refleksję. Szczególnie pierwszy pojedynek unaocznił luki w obronie Jacobsa i pokazał, że dużą szansą dla "Stricza" byłoby wejście z kontrującym ciosem w jego akcję. - Tak jak pan powiedział, nie będę zdradzał planu taktycznego, ale powiem tylko, że Maciek ma bardzo dobry timing. Więcej, z walki na walkę coraz lepszy. Oprócz tego ma w narożniku mega kozaka Andrzeja Gmitruka, z którym będą wspólnie realizować założenia. Poczekajmy do soboty, ale na pewno każdy z kibiców powinien obowiązkowo wstać i zobaczyć tę walkę, bo z pewnością będzie co oglądać. Powiem jeszcze tak: moim zdaniem tę walkę wygra ten, który bardziej będzie chciał wygrać. Gdyby tak było, to dla Jacobsa jest to kolejny pojedynek z nieznanym zawodnikiem, a dla Sulęckiego batalia o "być albo nie być". - Liczę, że tak właśnie będzie. Bardzo dużo będę wiedział po pierwszej rundzie. Czasami początek nie oddaje całego przebiegu walki, ale w większości przypadków pokazuje, czego można się spodziewać po zawodnikach. Jeśli uważamy, że Jacobs w ostatniej walce z Luisem Ariasem nie pokazał wielkiego i wyrafinowanego boksu, to od razu trzeba też jasno powiedzieć: Sulęcki również absolutnie nie może zaboksować tak, jak w swoim ostatnim starciu z Jackiem Culcayem, w którym aż roiło się od błędów. W przeciwnym razie "Miracle Man" mógłby go dotkliwie obnażyć. - Ma pan rację, ale takie szanse są stworzone dla ludzi ambitnych. Jednych taka ranga, gdy muszą boksować z teoretycznie lepszymi od siebie, totalnie spala, a innych motywuje. Ja siebie zaliczam do tej drugiej grupy zawodników. Mnie wyzwania, gdy nie byłem postrzegany w roli faworyta, zawsze mobilizowały. Myślę, że Maciek też jest takim sportowcem, ale o tym wszystkim przekonamy się w ringu. Wierzę, że mu się uda, a sobota będzie przełomowym dniem w jego karierze. Życzę mu pięknej walki, po której przyjdą wspaniałe oferty. Rozmawiał Artur Gac