Faworyzowany i dużo większy Amerykanin od startu narzucił swój styl walki. Wywierał pressing, łatwo przechodził do półdystansu, kontrolował rywala, jednak nie potrafił mocno i czysto trafić. Dopiero w połowie piątej rundy po prawym na dole wystrzelił fajnym lewym sierpowym na szczękę. W szóstej dla odmiany zmienił pozycję na mańkuta i też kilka razy zaskoczył oponenta, chociaż Kolumbijczyk szybko przyzwyczaił się do tego manewru i nadal ciężko było dobrać się mu do skóry. Ward agresywnie natarł w ósmym starciu, ale krótki zryw również nie przyniósł skutku.Brand przegrał, za to dotrwał do końca walki. Amerykanin natomiast zwyciężył w każdej rundzie u każdego sędziego - 120:108, 120:108 i 120:108. Ale co najważniejsze, otworzył sobie tym samym furtkę do starcia w listopadzie z mistrzem świata wagi półciężkiej federacji WBA/WBO/IBF, Siergiejem Kowaliowem (30-0-1, 26 KO).