Pierwotnie w sobotę z Albertem miał walczyć inny pretendent do tytułu mistrza świata wagi ciężkiej, Andrzej Wawrzyk. Sosnowski kiedyś przegrał walkę o pas WBC z Ukraińcem Witalijem Kliczką, z kolei w potyczce o tytuł WBA Andrzej nie miał szans z Rosjaninem Aleksandrem Powietkinem. Po wypadku samochodowym Wawrzyka organizatorzy gali skontaktowali się z Marcinem "T-Rexem" Rekowskim, który po konsultacjach z trenerem Rafałem Kałużnym przyjął wyzwanie. Do tej pory obaj pięściarze wypowiadali się o sobie w samych superlatywach, choć Rekowski stwierdził, że w karierze amatorskiej toczył walki z lepszymi rywalami jak mistrz i wicemistrz olimpijski, dwukrotny mistrz świata Włoch Roberto Cammarelle. - Andrzej Wawrzyk byłby trudniejszym rywalem z racji doświadczenia na profesjonalnych ringach, ale Marcin Rekowski to też bardzo groźny przeciwnik. On nie ma nic do stracenia - powiedział Albert, który wcześniej unikał porównań Wawrzyka do Rekowskiego. Trenujący na co dzień w Warszawie Sosnowski mówi, że na jego niekorzyść świadczy tylko dłuższy rozbrat. Poza tym ma wszystkie atuty. - Byłem mistrzem Europy, walczyłem o mistrzostwo świata WBC, pokonałem kilku mistrzów swych krajów. Jestem głodny boksu w dobrym wydaniu. Na pewno swą rutyną zniweluję ten brak aktywności w ostatnim czasie. Ciężko trenuję i mogę przyznać, że wszystko fajnie wygląda. Jestem gotów - powiedział. 35-letni bokser, który legitymuje się rekordem 48-6-2, mówi, że nie zamierza kończyć kariery. - Ta walka zweryfikuje moje dalsze cele. Chcę wygrać w dobrym stylu i dalej boksować - na polskich i zagranicznych ringach. Rekowski jest rok starszy, a w rekordzie ma 14 zwycięstw i 1 porażkę.