"Superman" już na samym początku poczęstował przeciwnika dwoma błyskawicznymi lewymi krzyżowymi. W końcówce pierwszej rundy pretendent trafił swoją lewą ręką, chciał szybko poprawić i nadział się na kontrę mistrza. Aż ugięły się pod nim nogi, ale ustał. Karpency zaskoczył mistrza w połowie drugiego starcia, gdy zamarkował cios lewą ręką, by trafić prawym sierpem. Ale gdy wydawało się, że nawiązuje powoli wyrównaną rywalizację z czempionem, ten uderzył kombinacją prawy na korpus-lewy krzyżowy na szczękę. Amerykanin "zatańczył", Stevenson poprawił jeszcze "w locie" lewym sierpowym i Karpency padł na matę ringu. Wstał dopiero na dziewięć. Na jego szczęście w połowie liczenia zabrzmiał gong na przerwę. Minuta odpoczynku nie zdała się jednak na wiele.Tuż po rozpoczęciu trzeciej odsłony Adonis ruszył na challengera, huknął lewym sierpowym, posyłając rywala po raz drugi na deski. Karpency wstał, lecz kiedy sędzia popatrzył mu głęboko w oczy, postanowił zastopować dalszą potyczkę w obawie o ciężki nokaut. Po wszystkim stary/nowy mistrz zwrócił się do Siergieja Kowalowa (28-0-1, 25 KO), czempiona trzech pozostałych organizacji. - Nadeszła pora by w końcu wyłonić jednego i prawdziwego mistrza. Zróbmy to - powiedział. Na tej samej gali boksował były mistrz Europy w kategorii półśredniej Rafał Jackiewicz (46-14-2). Mimo że zaledwie kilka dni temu dowiedział się o walce z mieszkającym w Kanadzie Rumunem Ionutem Danem Ionem (35-3), przyjął propozycję i udał się za ocean. Pięściarz z Mińska Mazowieckiego przegrał jednogłośnie na punkty. Pół roku temu Ion bez powodzenia walczył o pas mistrza świata IBF. Natomiast Jackiewicz poniósł porażkę w potyczce o ten sam tytuł w 2010 roku.