"Tomek będzie miał więcej pieniędzy niż diabeł gwoździ. Nie wiem, co on z nimi zrobi" - powiedział "Dziennikowi" Ziggy Rozalsky, menedżer boksera. Tomasz Adamek twierdzi, że wyjechał do USA nie po to, aby odpoczywać, dlatego zdecydował się na pojedynek ze znacznie niżej notowanym rywalem. Dla Gunna będzie to najważniejsza walka w karierze, z kolei zwycięstwo niewiele da Adamkowi, ale - jak sam mówi - z czegoś żyć trzeba. "Menedżerowie Gunna do tej pory sprzedali 3,5 tys. biletów, a my 10 tys. Podział zysków z walki jest jasny: Tomek bierze wszystko, a Gunn dostaje tylko 30 tys. dol." - chwali się Rozalsky, twierdząc, że wejściówki sprzedają się lepiej, niż zakładał. Amerykanin w zawodowej karierze wygrał 21 walk (18 przez KO), poniósł trzy porażki (2 KO) i raz zremisował. Odgraża się, że chce zabrać pas Polakowi, ale doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że to rywal jest murowanym faworytem. Prawdziwym sprawdzianem dla Adamka będzie dopiero pojedynek z Bernardem Hopkinsem, na które musimy jednak czekać przynajmniej do listopada. A może dojdzie do starcia Adamek - Gołota? Podobno coraz mocniej chce tego sam "Andrew".