W ostatnich 25 latach nie było praktycznie mistrza świata, który nie miał z nim więcej lub mniej wspólnego, jest człowiekiem wielce szanowanym i równie wpływowym. Być może właśnie dlatego tym bardziej niespodziewana jest jego ocena ostatnich miesięcy i rosnących kontrowersji związanych z poszukiwaniem rywala dla polskiego mistrza świata WBC, Tomasza Adamka. Ocena zaskakująco, chyba dla wszystkich, odmienna od tej, którą słyszymy z obozu spokojnie przygotowującego się do walki w obronie tytułu polskiego mistrza świata... O rozmowę z Bobem Goodmanem starałem się od kilku tygodni. To znaczy mogliśmy rozmawiać na prawie każdy temat, ale za każdym razem kiedy pojawiały się kwestie związane z następną walką Tomka i pytałem jak to możliwe, że wszyscy walczą z wyjątkiem polskiego pięściarza, Bob ucinał rozmowę słowami "nie chcę niczego na razie komentować". Tym razem, na pytanie jak rysuje się przyszłość Tomasza Adamka, odpowiedź mnie zaskoczyła. "Możemy mówić o wszystkim. Szczerze. Może nie w 100-procentach, bo nie pozwalają na to pewne zastrzeżenia prawne, ale w 99 procentach na pewno. Proszę tylko zmieścić się w trzech pytaniach". Sztuka mi się udała, a komentarz do kontrowersyjnych wypowiedzi Goodmana pozwalam sobie zachować na później... Pytanie numer 1. Dlaczego Tomek Adamek, mistrz świata WBC, nie walczył jeszcze na amerykańskim ringu? Bob Goodman: To pytanie powinno być skierowane do niego, a nie do nas. Adamek otrzymał od nas kilka propozycji walk, wynegocjowaliśmy dla niego kilka terminów, ale zawsze miał wymówkę. Mógł walczyć już 1 kwietnia, w grę wchodziła nawet walka w Chicago. Przeciwnik nie miał być zbyt silny, walka miała transmitowana w USA na prestiżowej stacji Showtime czyli znakomita okazja do pokazania się amerykańskiej publiczności, która nigdy go nie widziała w akcji. Walka nie miała być w obronie tytułu. Kiedy zaproponowaliśmy ten termin, na przygotowania pozostało ponad pięć tygodni. Odmówił. Myślę, że chodziło o, jego zdaniem, zbyt małą kwotę, choć tłumaczyliśmy, że jak już się pokaże w Stanach i wygra w swoim znakomitym stylu, będzie można mówić o naprawdę dużych pieniądzach w następnej walce, gdzie stawką byłby tytuł mistrzowski. Showtime się nie odmawia, więc może chodziło o coś jeszcze innego... Już w Meksyku, podczas gali, która dla niego urządziliśmy wspólnie z WBC, Tomek rozmawiał przecież z ludźmi związanymi z naszymi promocyjnymi rywalami. Pytanie numer 2. W wypowiedziach Tomka pojawiały się często pragnienia wyjścia na ring przeciwko najlepszym z najlepszych - Antonio Tarver, Bernard Hopkins, Roy Jones Junior. Dlaczego nie udało się Donowi Kingowi tego zrealizować? Bob Goodman: Kolejne nieporozumienie albo dezinformacja. Kiedy Tomek powiedział o nam o swoich marzeniach, zapytałem go wprost - ile chciałbyś otrzymać za walkę z każdym z tych bokserów? Padły z jego ust konkretne sumy - 1 milion, 1,5 miliona? Nie przestraszyliśmy się. Przygotowałem kontrakty i kiedy Adamek przyjechał do naszych biur na Florydę, pokazałem przygotowane dokumenty, pytając: "Rozumiem, że jeśli uda nam się zorganizować taką walkę, to mamy twoje przyrzeczenie i podpis, że będziesz walczył?" Zamiast autografu pod dokumentami usłyszałem tylko, że Tomek "musi wszystko przemyśleć i się skonsultować". Nigdy nie doczekałem się jego podpisu. Pytanie numer 3: Jak dobrze Don King Production płaci Tomaszowi Adamkowi? Bob Goodman: Jak przystało na mistrza świata. Za pierwszą obronę tytułu w Dusseldorfie zapłaciliśmy Tomkowi 400 tysięcy dolarów. Na pewno mógł liczyć na więcej w walkach w USA, szczególnie w obronie tytułu. Nie chcę, żebyśmy się źle zrozumieli. Tomek to fantastyczny bokser i niezwykły talent. Jest z nami związany kontraktem przez następnych kilka i jeśli chce, to ciągle możemy wspólnie dokonać w boksie wielkich rzeczy. Nie wiemy tylko czy chce tego sam Tomasz Adamek. Rozmawiał: Przemysław Garczarczyk