Tomaszowi Adamkowi (50-5, 30 KO) trudno jest pogodzić się z porażką z Erikiem Moliną (25-3, 19 KO). "Góral" przekonuje, że gdyby sędzia Leszek Jankowiak odesłał go do narożnika na minutę, bo przecież gdy padał, zabrzmiał gong, to doszedłby do siebie i kontynuował walkę. - To był błąd sędziego, poddał mnie zbyt wcześnie. Nie protestowałem, bo przecież i tak nie mogłem już nic więcej zrobić. Przecież go nie uderzę. Nie byłem mocno zamroczony. Padłem, lecz wstałem szybko i dalej chciałem walczyć. Dużo bardziej zraniony byłem w konfrontacji z Travisem Walkerem - przekonuje były mistrz świata dwóch kategorii. Przypomnijmy, że po wszystkim obóz "Górala" złożył protest. - Moim zdaniem dobrze się stało, że debatujemy o tym, czy sędzia zbyt wcześnie nie przerwał pojedynku, niż mielibyśmy dyskutować, czy przypadkiem nie przerwał go zbyt późno - wtrącił do dyskusji inny "ciężki", Mariusz Wach. Po dziewięciu rundach Adamek prowadził na wszystkich kartach 88:83.