Kontrowersje po gali Polsat Boxing Night. W poniedziałkowym programie "Puncher" zastanawiano się, czy sędzia Leszek Jankowiak prawidłowo "wyliczył" leżącego na deskach Tomasza Adamka. Zdaniem ekspertów Polsatu arbiter popełnił błąd i "Góral" powinien walczyć dalej. Mateusz Borek powiedział, że Main Events, jedna z firm promujących Adamka, złożyła protest do federacji IBF dotyczący decyzji sędziego Jankowiaka o przerwaniu walki. Zdaniem obozu Adamka, sędzia liczył zbyt szybko i według wytycznych IBF powinien to robić zdecydowanie wolniej. Według uczestników programu, gdy doliczył do "10" i przerwał walkę, trwała właśnie siódma sekunda prawidłowego liczenia. W tym czasie Adamek wstał i powinien zostać odesłany do narożnika. Przez 60 sekund przerwy, Adamek i jego sztab mogli podjąć decyzję, czy po tak mocnym ciosie walczyć dalej, czy nie. Takiej szansy nie dostał, choć wcześniej pokazał kawał dobrego boksu. "Obejrzałem zarówno oficjalne taśmy z walki, jak te dokonane przez kibiców, Naszym zdaniem Tomek był na nogach przed słowami "dziesięć" sędziego Jankowiaka, czyli miał pełne prawo, ujęte w regulaminie nie tylko IBF, by skorzystać ze zwykłej, minutowej przerwy pomiędzy rundami" - powiedział adwokat Adamka Pat English. Prawnik zaznaczył, że protest został złożony do polskiego Wydziału Boksu Zawodowego, który zadecyduje o dalszym biegu sprawy. "Wydział może przekazać sprawę federacji IBF, która rozstrzygnie, czy sędzia popełnił błąd. Jeśli był to błąd, to wynik walki zostanie zweryfikowany na "no contest" (ang. bez rozstrzygnięcia). Jeśli błędu nie było, to pas IBF Intercontinental pozostanie w rękach Erica Moliny" - przyznał English. Adwokat Adamka podkreślił, że bez względu na to, jak dalej potoczy się sprawa, decyzja "Górala" o zakończeniu kariery jest ostateczna i nieodwołalna.