Artur Gac: Starcie Adamka z Millerem mocno rozgrzewa kibiców w Polsce, a wielu fanów jest bardzo ciekawych pana zdania. Wygra Polak czy Amerykanin? Adam Kownacki, pięściarz wagi ciężkiej: - Zobaczymy 6 października, niech każdy to obejrzy. Myślę, że szykuje się bardzo ciekawa walka, bo w ringu spotkają się dwa różne plany. Adamek będzie starał się uciekać i kontrować, a Miller będzie próbował iść do przodu i wywierać nieustanną presję. Komu bardziej uda się wcielić w życie swój plan na walkę, ten wygra. Uważam, podobnie jak bukmacherzy, że jednak faworytem jest młoda krew. Zobaczymy czy Adamkowi, cwanemu lisowi, uda się realizować swoją taktykę. W ostatnich walkach naprawdę świetnie wyglądał, widać że u boku Gusa Currena dostał jakby drugie życie i są efekty dobrze wykonywanej pracy. Zapowiada się ciekawe widowisko. Dużym faworytem starcia, według bukmacherów oraz ekspertów, jest "Big Baby". Pojawiła się nawet bardzo ostra opinia, mówiąca o "haniebnym nieporozumieniu", jeśli idzie o osobę 41-letniego "Górala". Czy takie mocne oceny, według pana, są uzasadnione? - Myślę, że to przesadzone opinie. Adamek nie raz pokazał, że jest wielkim wojownikiem. Zobaczmy, co z Krzysztofem Zimnochem zrobił Joey Abell, a co z tym samym Amerykaninem zrobił Tomek. Adamek udowodnił, że mimo iż jest starszy, to wciąż rusza się jak niejeden młody zawodnik. Podsumowując, na pewno faworytem jest Jarrell, ale z pewnością nie będzie to dla niego łatwa walka. Inna sprawa, że Abella nie sposób porównywać do Millera, bo Jarrell ma kilka atutów, a jednowymiarowy Joey straszy tylko siłą pojedynczego ciosu. - Dokładnie, to celna uwaga, ale jednak Abell trafił Zimnocha i było po wszystkim, a Tomek potrafił przyjąć i walczył dalej, w pełni kontrolując pojedynek. Wielkim atutem Adamka jest doświadczenie, którego nie sposób nie docenić u byłego, dwukrotnego mistrza świata. Z pewnością będzie mu ciężko, ale nie sądzę, by w ringu miał miejsce totalny mismatch. Podejrzewam, że to będzie naprawdę dobra walka i kibice będą mieli co oglądać. Skąd to przekonanie? - Bo historia karier Tomka i Jarrella pokazuje, że obaj zawsze dawali dobre walki. Szykuje się świetny pojedynek, dlatego postaram się pojechać do Chicago i zobaczyć go na żywo. Myślałem, że to już pewne, że usiądzie pan obok ringu. - Na sto procent jeszcze nie mogę potwierdzić, ale na pewno postaram się zameldować w Chicago. Uchylmy trochę "kuchni" jeszcze sprzed podpisania kontraktów. Czy był taki moment, że Jarrell radził się pana mówiąc, że jest taka walka na horyzoncie i podpytywał, czy warto brać pojedynek z Adamkiem. A jeśli tak, to co pan mu radził? - Było dokładnie odwrotnie. Akurat ja zadzwoniłem do niego mówiąc, że właśnie słyszałem, iż będzie miał walkę z moim rodakiem. On zaczął się śmiać i odpowiedział, że chyba tak. "Okay, w takim razie super" - stwierdziłem. Co tu dużo ukrywać, jednym z dodatkowych smaczków tej walki jest pana osoba. Kibice zastanawiają się, za kogo będzie trzymał kciuki Adam Kownacki? - Myślę, że niech wygra lepszy. Adamek to mój "starszy wujek", a Miller jest dla mnie, jak "brat od innej matki". To tylko pokazuje, że pod względem emocjonalnym to dla mnie ciężki pojedynek. Najważniejsze, by dali ucztę w ringu, a wtedy na pewno wygrają kibice. W sumie tego jestem pewny. Powiem panu szczerze, że gdybym stawiał na szali takie relacje, to chyba mimo wszystko bliżej byłoby mi do "brata". - (śmiech) no zobaczymy... W dodatku z jednym i drugim dużo sparowałem, tak że naprawdę jestem blisko ich obu. Jednak chyba znacznie więcej sparingów, na przestrzeni tak wielu lat, stoczył pan z Millerem? - To na pewno, przecież z Jarrellem znamy się od 15. roku życia. Właśnie zdałem sobie sprawę, że już połowę swojego żywota bijemy się po twarzy (śmiech). To kawał wspólnej historii. Natomiast Adamka, jakby nie było, też znam bardzo długo. Pierwsze sparingi toczyłem z nim już długie lata temu, chyba zaraz po tym, jak przeszedłem na zawodowstwo. Dlatego bez dwóch zdań ta walka jest bliska mojemu sercu. Pamięta pan sparingi z Adamkiem? - Pewnie, nieraz jeździłem do Jersey City. Przykładowo było to przed walką z Travisem Walkerem oraz Wiaczesławem Głazkowem. Czy będzie pan w jakikolwiek sposób zaangażowany w przygotowania jednego lub drugiego? - Nie, to wykluczone. Powiedziałem Tomkowi i Jarrellowi, że pozostanę neutralny i nie będę się angażował w sparingi. Przy tej walce pozostanę na uboczu, więc obaj nie będą mieli ze mnie pożytku (śmiech). Już pan powiedział, kto uchodzi za faworyta, ale gdyby miał pan ocenić nie tyle od serca, co racjonalnie, to więcej szans należałoby dać... - Gdybym miał wytypować, to powiedziałbym 60 do 40 na korzyść Jarrella. W czym upatrywałby pan te 20 procent przewagi na rzecz Amerykanina? - W młodości, pressingu oraz stylu. Myślę, że presja Millera będzie miała duży wpływ na przebieg walki. Jeśli Tomek znajdzie na nią sposób, czyli będzie bardzo szybki na nogach, ruszał się i uciekał, to myślę, że tę walkę też jest w stanie wygrać. Naprawdę nie mogę doczekać się ich pojedynku. Potwierdza pan obiegową opinię, że Miller nie ma jednego potężnego ciosu, ale robi wielką szkodę seriami uderzeń, które niesamowicie się kumulują? - Dokładnie, lepiej nie da się tego powiedzieć. Do tego dochodzi jego waga, która na "papierze" wydaje się ogromna, ale w ringu jest jego atutem. Niesamowite jest to, jak dobrze "nosi" na sobie tyle kilogramów. U niego teoria, że ważysz 300 funtów i ruszasz się, jak mucha w smole, w ogóle się nie sprawdza. Wygląd "Big Baby", w zestawienie z mobilnością w ringu, to swoisty fenomen. To wręcz nieprawdopodobne, z jaką lekkością się porusza, choć oczywiście nie jest artystą na nogach, a przede wszystkim ma szybkie ręce i potrafi prowadzić całą walkę w szybkim tempie, na dużej intensywności. - Lepiej nie da się tego powiedzieć, tak właśnie jest. Nie jest tajemnicą, zresztą przyznał to sam promotor gali Eddie Hearn, że przeciwnikiem pierwszego wyboru dla Millera był Artur Szpilka, ale polska strona zrezygnowała z tej propozycji. Jak pan myśli, czemu szef Matchroom Boxing uznał, że dobrym zastępstwem będzie inny Polak? - Wiadomo, że gala odbędzie się w Chicago, gdzie mieszka bardzo liczna Polonia. Sądzę, że to był jeden z głównych argumentów, dlaczego wybrali Tomka, który jest w stanie przyciągnąć liczną publikę. Myślę, że jeśli tę walkę będzie w stanie wygrać, to bardzo szeroko otworzy sobie drzwi. Dziś wiele mówi się o walce Millera z Anthonym Joshuą, więc czemu to Tomek nie miałby boksować z Anglikiem? Naprawdę widziałby pan walkę z Joshuą, czy innym kilerem, Deontayem Wilderem? Takie starcia niosłyby potworne ryzyko utraty zdrowia. - Najpierw zobaczmy, jak Tomek pokaże się w październiku. Jeśli wygra, a w dodatku w dobrym stylu, to dlaczego nie? Gdyby na tle młodego Millera pokazał, że nadal potrafi być cwany i przebiegły w ringu, to dlaczego tego samego nie miałby pokazać w pojedynku z Joshuą lub Wilderem? I byłby w stanie, przez całą walkę, uniknąć ich piekielnej siły? - Oczywiście byłoby ciężko, ale to jest boks i, jak w każdym sporcie, rzeczy niemożliwe stają się możliwe. Kiedyś powiedział mi pan, że nigdy nie wziąłby walki z Tomkiem Adamkiem, mówiąc obrazowo, że "Góral" jest królem na polskim podwórku, a pan po zwycięstwie nad Szpilką stał się księciem. Z kolei byłby pan gotowy boksować z Jarrellem, choć wiemy, jak trudno byłoby wam zapomnieć w ringu o wielkiej zażyłości. Czy od tamtego czasu coś się zmieniło? - Podtrzymuję, że Tomek jest jedynym zawodnikiem, z którym nigdy nie mógłbym walczyć. Naprawdę nie widzę siebie w ringu z Adamkiem. Czyli nadal byłby pan gotów zmierzyć się choćby z Jarrellem, a z Tomkiem nie ma mowy... - Tak właśnie jest. Rozmawiał Artur Gac