Prestiżowy tour rozgrywany jest od sezonu 2006/2007, na trasach położonych w Niemczech, Szwajcarii i we Włoszech. Wcześniej gościł też w Czechach. Na liście triumfatorów są: Justyna Kowalczyk - rekordowe cztery triumfy z rzędu w latach 2010-2013, Finka Virpi Kuitunen - dwukrotnie i Szwedka Charlotte Kalla wśród kobiet, a także Szwajcar Dario Cologna - trzy wygrane, Czech Lukas Bauer - dwie oraz Rosjanin Aleksander Legkow i Niemiec Tobias Angerer w rywalizacji mężczyzn. Z tego grona tym razem nie ma Kowalczyk, której nie spodobały się zmiany w programie zawodów i dosłownie godziny przed inauguracją wycofała się, nie ma też obu Skandynawek. Kalla wraz ze swymi trenerami już w grudniu postanowiła "zniknąć", ze względu na nadmierne zainteresowanie mediów. Na wywiady z gwiązdą szwedzkiego narciarstwa "polowała" nie tylko prasa sportowa, ale też dziennikarze z magazynów... kynologicznych, jeździeckich i pokerowych. W tej sytuacji Kalla usunęła się w cień, trenuje w ciszy i spokoju, koncentrując się na przygotowaniach do igrzysk w Soczi. Natomiast Kuitunen już zakończyła karierę. W weekend we włoskim Val di Fiemme zakończy się ósma edycja Tour de Ski. Norwegowie są na dobrej drodze, aby wreszcie zwyciężyć. Duże szanse przyznaje się 25-letniej Johaug. W klasyfikacji generalnej traci niespełna 44 s do Jacobsen, ale nieprzypadkowo nazywana ona jest "królową Alpe Cermis". Ale po kolei - w sobotę bieg na 5 km techniką klasyczną, w której Johaug czuje się znacznie lepiej (ma w dorobku dwa tytuły mistrzyni świata, oba "klasykiem") - podobnie jak Kowalczyk - niż w "łyżwowej". W niedzielę odcinek 9 km kończący się morderczym podbiegiem pod Alpe Cermis. Tam pod niemal pionową ścianą, gdzie mnóstwo zawodniczek wręcz pada z gigantycznego wysiłku, Johaug kolekcjonuje kolejne zwycięstwa. Johaug wyrasta na faworytkę oczywiście także z powodu nieobecności trójki wielkich rywalek: rodaczki Marit Bjoergen i wspomnianych Kowalczyk oraz Kalli. Po zakończeniu poprzedniego sezonu Bjoergen twierdziła, że po raz kolejny "odpuści" tour, koncentrując się na olimpiadzie. Ale później zmieniła zdanie, mówiąc, że chciałaby po raz pierwszy wygrać prestiżowy cykl, a potem brylować w Soczi. Zamierzała powtórzyć "niemożliwy" wyczyn Polki, czyli w jednym sezonie triumfować w Tour de Ski i wywalczyć złoty medal olimpijski. Pierwsze zadanie okazało się niewykonalne, bowiem z powodu kłopotów zdrowotnych wycofała się już po trzech z siedmiu etapów. Zajmowała drugie miejsce, za inną Norweżką Ingvild Flugstad Oestberg, ale jej forma nie była rewelacyjna, bowiem w szwajcarskim Lenzerheide odpadła już w ćwierćfinale sprintu techniką dowolną. Bjoergen sama podkreślała, że w obecnej dyspozycji w tourze nie zwycięży, dlatego od pierwszego dnia 2014 roku rozpoczęła realizację planu B, czyli najważniejszego celu - zdobycia wszystkiego, co się da w Soczi. Ale szyki spróbują jej pokrzyżować Kowalczyk i Kalla, a także rodaczki, na czele z Johaug, Jacobsen i Oestberg. Jeśli chodzi o zmagania mężczyzn w Tour de Ski, sporą zaliczkę ma Sundby. Ponad minutę tracą do niego Northug i Kanadyjczyk Alex Harvey. Nie ma w ogóle szwajcarskiego pociągu, jak nieprzypadkowo nazywany jest Dario Cologna (jeden z miejscowych pociągów został nazwany jego imieniem). Młodszy brat Dario - Gianluca to melodia przyszłości. W czołówce jest tylko broniący trofeum Legkow - 5. Odległe lokaty zajmowali Bauer i Angerer, lecz w piątek się wycofali i nie biegli na 35 km z Cortiny do Dobbiaco. Rolę liderki "Biało-czerwonych", ale tylko do piątku, przejęła Sylwia Jaśkowiec. Narciarka pochodząca z okolic Myślenic błysnęła w prologu w Oberhofie, plasując się na trzeciej pozycji - to jej pierwsze podium w karierze PŚ. W sprintach techniką dowolną docierała do półfinału, słabiej było potem w "klasyku", który jest jej bolączką. Przed rywalizacją na 15 km "łyżwą" wycofała się z zawodów. Pozytywem były też występy na najkrótszych dystansach Macieja Staręgi. Obecnie na 22. pozycji jest Paulina Maciuszek. Z Val di Fiemme - Radosław Gielo