"Nie mam słów, żeby opisać, jak nieszczęśliwy był dla mnie ostatni tydzień. To był najgorszy tydzień w moim życiu. Dostałam krem od lekarza kadry Frederika (Bendiksena - przyp. red) na poparzone wargi. Wielu z was dziennikarzy było w Livigno (gdzie przeprowadzono test, który dał wynik pozytywny - przyp. red) i widzieliście, jakie miałam problemy. Frederik poszedł do apteki, kupił i podał mi krem. Kiedy zapytałam, czy ten krem jest na zabronionej liście, powiedział mi, że nie. Frederik jest lekarzem i ekspertem w dziedzinie medycyny sportowej od 30 lat i nie miałam powodu, żeby wątpić w jego słowa" - mówiła drżącym głosem Johaug. Norweżka zaprzeczyła, żeby świadomie brała zakazaną substancję."To co powiedziała Therese jest prawdą. Dałem jej krem o nazwie Trofodermin. Zapytała mnie, czy lek nie znajduje się na liście zakazanych substancji. Odpowiedziałem jej, że nie jest niezgodny z przepisami i może go stosować" - tłumaczył Fredrik Bendiksen. Lekarz norweskiej kadry ustąpił ze stanowiska biorąc na siebie winę za pozytywny wynik test dopingowego u Johaug.Johaug to siedmiokrotna złota medalistka mistrzostw świata, mistrzyni olimpijska, dwukrotna triumfatorka Pucharu Świata i dwukrotna zwyciężczyni Tour de Ski.To kolejna afera w norweskich biegach narciarskich po skandalu związanym z rzekomą astmą i lekami na nią, którymi wspomagają się Norwegowie.W tym roku inny reprezentant Norwegii w biegach narciarskich Martin Johnsrud Sundby stracił zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata oraz w cyklu Tour de Ski z sezonu 2014/15 za to, że stosował wówczas w nieodpowiedni sposób lekarstwa na astmę. Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie (CAS) uznał, że zawodnik naruszył przepisy Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), choć winę wzięła na siebie norweska federacja i poniosła finansowe konsekwencje. Sundby został też zawieszony na dwa miesiące.