Rywalka Justyny Kowalczyk oceniła, że w sytuacji, w jakiej się znalazła, to i tak szczęśliwy finał, bowiem nie będzie potrzebna operacja, którą lekarze początkowo brali pod uwagę. "Założono mi szynę i przez trzy tygodnie, a może nawet cztery, wykluczone będzie posługiwanie się kontuzjowaną ręką. To duże utrudnienie, ponieważ nie będę w stanie prowadzić treningu górnej części ciała. Właśnie tę formę ćwiczeń planowałam na ten okres, co miało służyć doskonaleniu odpychania się kijkami" - powiedziała biegaczka podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Oslo. Przed dwoma miesiącami Johaug złamała kość lewej dłoni. "W czwartek, tracąc równowagę i wiedząc, że upadnę, wysunęłam prawą rękę, aby oszczędzać lewą, której rehabilitacja jeszcze się nie zakończyła. Teraz, w sytuacji kiedy trening na nartorolkach i ćwiczenia siłowe przez jakiś czas będą wykluczone, pozostało mi tylko normalne bieganie" - przyznała Norweżka. Podobne kłopoty, choć na nieco mniejszą skalę, ma również Justyna Kowalczyk. Także ona upadła podczas treningu w Zakopanem i mocno stłukła rękę. Jak przyznała w mediach społecznościowych dokucza jej wybity kciuk, co utrudnia normalne treningi.