Czwarty etap składającego się z sześciu biegów Ski Tour rozgrywany był w górach w norweskim Meraker w bardzo silnym wietrze, z powodu którego skrócono dystans z 38 do 34 kilometrów. "Skuter z kamerzystą telewizyjnym jechał zbyt blisko trasy. Najpierw przeszkadzał nam wyrzucając śnieg spod gąsienic prosto w oczy, a później, jak Bolszunow się oderwał, jechał bardzo blisko niego i ochraniał go przed silnym bocznym wiatrem" - powiedział dziewiąty na mecie Norweg Simen Kruger. Jeszcze dalej w oskarżeniach poszedł trzeci Emil Iversen. "Uważam i właściwie nie mam wątpliwości, że Rosjanie przekupili kierowcę skutera i zapłacili mu, aby poruszał się tak, aby ułatwić Bolszunowowi zwycięstwo" - powiedział norweskiemu dziennikowi "Dagbladet". Gazeta podkreśliła, że "rosyjski niedźwiedź pokazał ekstremalne siły i nie dał żadnych szans norweskim biegaczom, lecz, co było wyraźnie widać podczas transmisji telewizyjnej, otrzymał bardzo poważną pomoc od kierowcy skutera, który poruszał się zdumiewająco blisko, aby blokować wiatr". "Skuter faktycznie jechał bardzo blisko biegaczy, lecz teoria o przekupieniu jego kierowcy jest zbyt wybujałą fantazją i chyba wynikiem niezadowolenia Norwegii ze spektakularnej porażki w biegu, który miał być ich wielkim triumfem" - skomentował z kolei szwedzki dziennik "Aftonbladet". Bolszunow, który w czwartek praktycznie zapewnił sobie zwycięstwo w punktacji generalnej Ski Tour, odpowiedział na łamach szwedzkich i norweskich mediów: "to takie spekulacyjne gadanie przegranych i ich spiskowa teoria. Warunki pogodowe były bardzo trudne, lecz równe dla wszystkich, więc mogli się trzymać moich pleców, ale jak wszyscy widzieli - nie dali rady". Zbigniew Kuczyński