Już w najbliższą środę w Finlandii rozpoczną się MŚ w narciarstwie klasycznym. Pierwsze wielkie emocje czekają nas w sobotę, gdy Kamil Stoch i spółka rywalizować będą na skoczni normalnej. W przyszły wtorek w swojej koronnej konkurencji, 10 km techniką klasyczną, wystartuje Justyna Kowalczyk. - W skokach powinniśmy zdobyć dwa albo trzy medale - spodziewa się Łuszczek. - Jeśli chodzi o skoki, jestem dość pewny, o resztę trochę się martwię - nie ukrywa. Wyjazd do Azji przed Lahti okazał się sukcesem dla polskich skoczków. Lider PŚ, Stoch, wygrał w Sapporo. Maciej Kot triumfował i w Sapporo, i w Pjongczangu. Tymczasem w minioną niedzielę w estońskim Otepaeae Kowalczyk zdawała ostatni test przed Lahti. W biegu na 10 km klasykiem zajęła piąte miejsce, ale do podium, na którym stanęły: Bjoergen, Charlotte Kalla i Heidi Weng, sporo zabrakło. Zdecydował słaby finisz naszej zawodniczki. - Nie jest najgorzej. O Bjoergen i Kalli nie ma co nawet mówić, ale z resztą można powalczyć - ma nadzieję Łuszczek. - Justyna do ósmego kilometra pięknie biegła, potem straciła 20 sekund, nie wiadomo gdzie. Martwi mnie, że tej końcówki nie miała. Wiadomo, że warunki były ciężkie, ale dla wszystkich były ciężkie - podkreśla polski medalista z Lahti. - Nawet myślałem, że może gdzieś się przewróciła, bo jak można stracić 20 s na kilometrze - zastanawia się. Łuszczek postawiłby pieniądze na medal Kowalczyk w Lahti? - Myślę, że będzie w trójce na 10 km klasykiem. Skromnie trzeba mówić. Gdyby ten medal był, to wszyscy byśmy się cieszyli. Trochę wierzę, ale łatwo nie będzie - zaznacza. Kto, jego zdaniem, będzie faworytem do medali w biegach kobiet? - Na mistrzostwach będzie rządzić Bjoergen. W czym wystartuje, to wygra - nie ma wątpliwości Łuszczek. - Groźne będą też inne Norweżki i Kalla. Może Finki pokażą się w klasyku - przewiduje. Szwedka Kalla u progu sezonu przeszła załamanie fizyczne, wykryto też u niej nieprawidłowości w pracy serca. Wygląda na to, że na MŚ w Lahti zbudowała jednak dobrą formę. - Niedawno mdlała, a teraz proszę bardzo. Będzie groźna dla Norweżek przede wszystkim w biegu łączonym - mówi nasz rozmówca. Łuszczek chwali decyzję Kowalczyk, która, jeszcze przed biegiem na 10 km, zamierza wystartować w sprincie drużynowym techniką klasyczną w parze z Eweliną Marcisz. Dwa lata temu na MŚ w Falun Kowalczyk sięgnęła po brąz właśnie w sprincie drużynowym, ale było to stylem dowolnym, w parze z Sylwią Jaśkowiec. - To bardzo dobra decyzja, że przed najważniejszym startem zrobi "tempówki". Trzy razy po 1,2 km to świetne przetarcie przez głównym biegiem - mówi Łuszczek. W 1978 roku nasz rozmówca, właśnie na MŚ w Lahti, odniósł największe sukcesy w karierze. Zdobył złoto na 15 km i brąz na 30 km. Zajął też siódme miejsce na 50 km. Wybrano go najlepszym zawodnikiem mistrzostw. W 1938 roku srebro mistrzostw świata zdobył w skokach w Lahti Stanisław Marusarz. W 2001 roku w tym samym mieście złoto i srebro wywalczył Adam Małysz. - Lahti jest najszczęśliwsze dla Polaków, zdobyliśmy tam pięć medali. A teraz będą jeszcze ze trzy-cztery - mówi pan Józef. - Pamiętam dobrze te trasy, mam to przed oczami do dziś - wspomina. Łuszczek zaznacza, że do startu na MŚ był znakomicie przygotowany. - Gdy się jest w formie, to jest lekko. Do mety przybiegłem tak, jakbym dopiero zaczynał. Spokojnie jeszcze raz mogłem przebiec "15" - mówi o swoim największym triumfie. Podkreśla, że biegi narciarskie to "harówka". To sport, który trzeba kochać, inaczej nie da się go uprawiać. On sam znany był z zamiłowania do ciężkiej pracy na treningach, co przyniosło efekty. - Przebiegłem na nartach 150 tys. kilometrów. Jakbym cztery razy okrążył kulę ziemską. Każdy trening miałem spisany, więc nie da się tych liczb oszukać - zapewnia. - A przecież samochód, jak przejedzie 150 tys. kilometrów, to trzeba go reperować - dodaje ze śmiechem. Mistrzostwa świata zaczynają się już w środę. Cała Polska czeka na medale. Apetyty kibiców rozbudzili w tym sezonie przede wszystkim nasi skoczkowie, ale i Kowalczyk po cichu marzy o podium w jej ulubionym biegu. Oby Lahti znów było dla nas szczęśliwe. Waldemar Stelmach