Norweżki zaraz po zakończeniu zawodów w Davos udały się do Val di Fiemme, gdzie w dniach 21 lutego 3 marca odbędą się mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. Bjoergen w poniedziałek odpoczywała i dopiero we wtorek odbyła pierwszy pełny trening, po którym poświęciła dużo czasu mediom. "Czuję się świetne i nic mi nie dolega. Po prostu ja też, jak każdy człowiek czasem mam prawo poczuć się zmęczona i wziąć sobie jeden dzień wolny" - powiedziała 32-letnia siedmiokrotna medalistka olimpijska. Czterokrotna złota medalistka narciarskich mistrzostw świata w 2011 roku w Oslo nie liczy na podobny sukces w tegorocznym czempionacie i wręcz ostrzegła norweskie media przed zbyt wielkim optymizmem. "W Oslo byliśmy u siebie w domu. Doskonale znaliśmy trasy, a przede wszystkim nasz codzienny norweski śnieg i jego właściwości. Dlatego nie było problemów z przygotowaniem nart. W Val di Fiemme nie będziemy na własnym terenie, więc raczej będzie inaczej" - podkreśliła. Oceniając swoje szanse w sprincie techniką klasyczną, który zaplanowano na pierwszy dzień rywalizacji, oświadczyła, że nie liczy na medal. "Ta konkurencja posiada w moich ocenach najniższy priorytet, ponieważ nie jestem wystarczająco szybka. Będę walczyć o miejsce w finale i dopiero jeżeli się w nim znajdę pomyślę co dalej" - dodała. Najważniejszą dla niej konkurencją MŚ będzie bieg na 30 kilometrów techniką klasyczną 2 marca. "Przegrałam klasykiem podczas igrzysk w Vancouver z Kowalczyk, podczas MŚ w Oslo techniką dowolną z Therese Johaug. Tym razem chciałabym wreszcie wygrać" - oznajmiła.