"Nie mam nic przeciwko temu, że mój sezon będzie trwał aż do połowy kwietnia. Przeciwnie - fajnie, że jeszcze tyle startów mnie czeka, bo uwielbiam biegać na nartach. Już szykuję się do igrzysk olimpijskich" - powiedziała Kowalczyk w wywiadzie dla "Super Expressu". "Właśnie pod kątem igrzysk startować będę we wszystkich zawodach do końca tego sezonu. Nie ma dla zawodnika lepszej formy przygotowań niż częste starty. Trener chce, żebym osiągnęła liczbę pięćdziesięciu biegów w trakcie zimy" - dodała nasza najlepsza specjalistka od biegów na nartach. W Lahti Kowalczyk zdeklasowała rywalki w biegu na 10 km techniką dowolną. Zwycięstwo tym bardziej cenne, że Polka wystartowała mimo dokuczającego jej przeziębienia. "Nadal mocno kaszlę. Ale przed niedzielnym biegiem wykasłałam i wysmarkałam z siebie wszystko, co można. Najważniejsze, że gorączka przeszła. Mam nadzieję, że szybko się wygrzebię ze skutków ubocznych" - stwierdziła 26-letnia zawodniczka z Kasiny Wielkiej. Kowalczyk w biegu sprinterskim została sklasyfikowana na 11. miejscu. Byłaby lepsza lokata gdyby nie incydent z Norweżką Brun-Lie w finale B. Młoda zawodniczka upadła na trasie i przytrzymała kijek Kowalczyk, przez co Polka straciła kilka cennych sekund. "Nie wiem, czy próbowała przeprosić, bo szybko się stamtąd zmyłam. Cóż, to młodziutka dziewczyna i przykro mi, że przychodzi jej do głowy, by komuś przytrzymać kijek. Normalny zawodnik nie ma takich odruchów. Faule na trasie biegów narciarskich są nieuchronne, ale normalny człowiek przeprasza na mecie. A działanie umyślne jest karygodne" - podkreśliła Kowalczyk.