Kowalczyk po raz czwarty stanęła na starcie Tour de Ski. W poprzednich edycjach zajmowała odpowiednio: jedenaste, siódme i czwarte miejsce. W zakończonych w niedzielę zawodach okazała się bezkonkurencyjna. Dwukrotna mistrzyni świata z Liberca zaimponowała kapitalnym finiszem na szczyt Alpe Cermis. 800 metrów przed metą Kowalczyk przypuściła decydujący szturm, który kosztował ją wiele wysiłku. Zawodniczka z Kasiny Wielkiej minęła linię mety i padła na śnieg. Nasza biegaczka wyprzedziła drugą na mecie Słowenkę Petrę Majdić o blisko 20 sekund, czym zapewniła sobie triumf w klasyfikacji generalnej Tour de Ski. "Mogłam ją dopaść wcześniej, ale nie chciałam ryzykować. Cena mogłaby być wysoka. Wiedziałam, że z tyłu nikt mi nie zagrozi, więc szłam krok w krok za Petrą. Czekałam na stosowny moment. Wiedziałam, że wcześniej czy później ją wyprzedzę. Ona była bardzo mocna. Niewiele jest takich wojowniczych bab jak Petra. Ona, żeby wygrać, gotowa jest zjeść śnieg" - powiedziała Kowalczyk na łamach "Rzeczpospolitej". Kowalczyk cieszy się z wygrania Tour de Ski, ale bardziej ceni złote medale mistrzostw świata i medal olimpijski. "Wygraną w Tour de Ski mogę postawić na równi ze zdobyciem Pucharu Świata" - zakończyła nasza mistrzyni. CZYTAJ TAKŻE: Fantastyczna Kowalczyk wygrała Tour de Ski! Kowalczyk niebawem rusza do Tallina