"W dniu zawodów pogoda zaskoczyła wszystkich; od rana padał śnieg, potem deszcz i mocno wiało. Miałam szansę na złoto, ale przez mokre, a gdzieniegdzie oblodzone tory, nie mogłam w nich biec. Nie było się z czego odbić, nawet klister nie trzymał. Żebym miała choć jeden kij... Ale jest brąz, okupiony potem od stóp do głowy i mocnym bólem kręgosłupa lędźwiowego" - powiedziała zawodniczka Startu Nowy Sącz. Jak wspomniała, w minionych dniach pogoda była idealna. "Na błękitnym niebie świeciło słońce, temperatura wahała się od minus dwóch do minus dziesięciu, a w nocy była niższa. Dopiero teraz zrobiło się cieplej". Dwukrotna mistrzyni paraolimpijska z Turynu (2006) w biegach narciarskich pochwaliła gospodarzy oraz obiekty, zwłaszcza ogrzewaną Arenę Lodową, w której odbyło się otwarcie mistrzostw. "Jest imponująca. Piękne są też widoki z tarasu na rozległą rzekę, lasy, jeziora. Rosjanie sprawdzają się w organizacji tych zawodów doskonale. Myślę, że procentują doświadczenia z wcześniejszych imprez, głównie Pucharu Świata. Natomiast co do miasta, to sprawia wrażenie kontrastowego - są i nowe gmachy wykonane z przepychem, jak i stare, zniszczone drewniane bloki trzypiętrowe, kilkuklatkowe" - powiedziała. Rogowiec w 1980 roku straciła obie ręce jako 3-letnie dziecko w wypadku ze sprzętem żniwnym. W Chanty-Mansijsku zdobyła jak dotychczas trzy medale: złoty w biegu na 5 km techniką łyżwową, srebrny w biathlonowym sprincie oraz brązowy na 15 km stylem klasycznym.