W sobotę Kowalczyk zeszła z trasy biegu łączonego, a powodem, jak przyznała, były źle dobrane narty. Dzień wcześniej nie przebrnęła eliminacji sprintu, co zdarzyło jej się po raz pierwszy od pięciu lat. Mistrz świata z 1978 roku apeluje, aby z niepowodzeń w Soczi nie wyciągać pochopnych wniosków. "Ja bym nie robił z tego tragedii. Nie da się być cztery miesiące w takiej dyspozycji, a ona poza tym ostatnio bardzo ciężko trenowała na dużych wysokościach. Do mistrzostw świata pozostały jeszcze prawie trzy tygodnie i jestem przekonany, że wszystko będzie w porządku" - powiedział Łuszczek. "Spokój, spokój i jeszcze raz spokój. To jest im teraz najbardziej potrzebne. Justyna z trenerem Wieretielnym dobrze wiedzą, co robią. Teraz są nieporównywalnie większe niż w moich czasach możliwości monitorowania przygotowań. Pamiętam, że myśmy z trenerem Budnym robili wszystko na nos, albo się trafiło, albo nie. Teraz szczegółowo bada się np. poziom zakwaszenia mięśni" - podkreślił. Narciarskie mistrzostwa świata w Val di Fiemme rozpoczną się 20 lutego. Wcześniej odbędą się kolejne zawody Pucharu Świata w Davos (16-17 lutego). Przez najbliższe dni Kowalczyk będzie trenowała w Livigno.