Najpierw Justyna Kowalczyk, teraz Marit Bjoergen. Świat biegów narciarskich stracił dwie absolutnie genialne zawodniczki, które w krótkim odstępie czasu postanowiły wycofać się z wielkiej rywalizacji. Wpierw Polka pod koniec marca zrezygnowała ze startów w Pucharze Świata, a dzisiaj Norweżka definitywnie zakończyła karierę. - Nie mam już motywacji, by dać z siebie 100 procent - powiedziała w czwartek 38-letnia Bjoergen, multimedalistka igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, triumfatorka Tour de Ski oraz czterokrotna zdobywczyni Kryształowej Kuli w klasyfikacji generalnej PŚ. Decyzja Norweżki nie zaskoczyła sternika Polskiego Związku Narciarskiego. - Jest to zawodniczka już starsza, a przecież niedawno urodziła dziecko. Do tego poziom norweskich biegów jest tak wysoki, że dla nich odejście Marit nie będzie wielką katastrofą. Uważam, że to całkiem normalna sytuacja, bo przecież ci najlepsi zawsze muszą kiedyś zakończyć kariery. Teraz przyszedł czas na Bjoergen - uważa w rozmowie z nami prezes Apoloniusz Tajner. Były trener m.in. Adama Małysza wydaje się być spokojny o widownię biegów narciarskich przed telewizorami w Polsce, mimo nieobecności w stawce Kowalczyk oraz Bjoergen. - Dyscyplinę ogląda się wtedy, gdy ma się zawodnika na wysokim poziomie, choćby to był rzut kamieniem, ale nasz sportowiec byłby najlepszy na świecie. W tym momencie na pewno nie posiadamy gwiazdy, ale dzisiaj mamy Justynę w nowej roli i sam jestem ciekawy, jak się w niej odnajdzie, bo nigdy z tej strony nie patrzyła na świat - przyznaje prezes Tajner. - W gronie zawodniczek mamy Sylwię Jaśkowiec, która powoli też będzie zmierzać do końca. Za to posiadamy ciekawy potencjał z grupką zawodników, jakiego nie mieliśmy od wielu lat, z którym teraz współpracę podejmują trener Aleksander Wierietielny i właśnie Justyna. Przed nami czteroletni okres przygotowań do igrzysk olimpijskich w Pekinie, co może się udać - żywi nadzieję szef PZN. Przypomnijmy, że pod koniec marca Kowalczyk została trenerem asystentem polskiej kadry kobiecej w biegach narciarskich. Będzie pomagać szkoleniowcowi głównemu, którym został jej wieloletni guru Wierietielny. Prezes z uśmiechem zareagował na pytanie o ewentualne złożenie propozycji współpracy Bjoergen. Kowalczyk i Norweżka, mówiąc delikatnie, w trakcie kariery zawodniczej za sobą nie przepadały, ale teraz mogłyby stworzyć sensacyjny team szkoleniowy. - To jest zupełnie abstrakcyjna koncepcja, ponieważ rozwiązanie z Justyną i trenerem Wierietielnym, dopasowane do potencjału naszych biegów, jest absolutnie wystarczające. Nie widzę takiej potrzeby, nawet w luźnych pomysłach, by taka idea miała naprawdę coś zmienić - podsumował szef Polskiego Związku Narciarskiego. Artur Gac