"W sprincie niewątpliwie pomogła mi fatalna tego dnia pogoda. Na przekór wszystkiemu, silny wiatr i mgła były moimi sprzymierzeńcami. W tych warunkach skupiłem się przede wszystkim na strzelaniu i taka taktyka okazała się bardzo skuteczna" - dodał Sikora. W niedzielnym biegu ze startu wspólnego nie było już tak dobrze. Nasz najlepszy biathlonista ukończył zawody na 17. miejscu. Za to do walki o czołowe lokaty w biegu pań włączyła się Magdalena Gwizdoń. Polka po ostatnim strzelaniu była nawet druga, ale na ostatniej pętli zabrakło jej sił i minęła linię mety na 9. pozycji. "Z nartami wszystko było w porządku. Gwizdoń na pierwszym kółku miała jeden z najlepszych czasów biegu, a na ostatnim po prostu zabrakło jej sił. Jest to wynik przemęczenia. Startujemy nieprzerwanie od drugiej połowy listopada. Nie było czasu na regenerację sił. Prawie tak samo było w niedzielę z Sikorą, z tym, że on cały dystans biegł dużo wolniej niż zwykle. Dzień wcześniej dał z siebie wszystko i, jak to często się zdarza, zmęczenie przyszło zaraz w następnych zawodach" - tłumaczył trener polskiej kadry Roman Bondaruk.