Norweska federacja biathlonu w wydanym czwartek oświadczeniu podkreśliła, że trzej zawodnicy złamali etyczne zasady reprezentacji: "spędzili noc na mieście pijąc alkohol, wskakiwali do jeziora, a następnie dopuścili się niszczenia mienia, spuszczając powietrze z opon wielu samochodów ekip rywali i ich serwismenów. Zawodnicy zostaną ukarani finansowo poprzez odebranie premii, w niektórych przypadkach wynoszących 100 tysięcy koron (50 tys. złotych - red.) za sezon, oraz wstrzymanie stypendiów" - napisano w oświadczeniu. Trzej biathloniści zdecydowali się "rozerwać" wieczorem 6 marca po biegu sprinterskim. W następnych dniach zawodów zajmowali miejsca w drugiej dziesiątce i tłumaczyli, że słabsza dyspozycja to efekt przeziębienia. - Wiemy dokładnie, co się stało i zawodnicy zostali surowo ukarani. Na takim poziomie nie można się tak zachowywać, zwłaszcza że obowiązuje ich szczegółowy kontrakt z reprezentacją. Dla takich zachowań, zwłaszcza podczas zawodów za granicą, gdzie reprezentujemy kraj, mamy zero tolerancji - powiedział dyrektor sportowy norweskiej federacji biathlonu Per Arne Botnan. Według świadków, prowodyrem zabawy w Pokljuce był czterokrotny mistrz olimpijski i 11-krotny świata Emil Hegle Svendsen, znany ze swojego "zabawowego" trybu życia i różnych "wybryków". Najgłośniejszy wydarzył się przed rokiem podczas zawodów PŚ w rosyjskim Chanty-Mansyjsku. Svendsen ukrył się w krzakach przy trasie biegu kobiet. Kiedy prowadzące zawodniczki wybiegły zza zakrętu, Norweg się przed nimi obnażył, co sfilmowała niemiecka telewizja nazywając go "syberyjskim striptizerem". Otrzymał wtedy ostrzeżenie od federacji. Tarjei Boe ma jeden złoty medal olimpijski i siedem mistrzostw świata, a jego brat Thingnes Boe jest trzykrotnym mistrzem świata juniorów.