Najlepsza obecnie polska biathlonistka nie zachwyciła we Włoszech w sprincie (28. miejsce) i biegu na dochodzenie (26.), ale o wiele lepiej poszło jej na najdłuższym dystansie. Po pierwszych trzech bezbłędnych strzelaniach była w czołówce. Czwarte "na zero" dałoby jej złoty medal, przy jednej pomyłce miałaby brąz. Tymczasem 28-letnia chorzowianka trafiła trzy cele, a później dwukrotnie spudłowała i ostatecznie zajęła szóstą pozycję, z minutą i 10 sekundami straty do triumfatorki - reprezentantki gospodarzy Dorothei Wierer. - Był to superwynik, z którego powinnam się cieszyć. Gdyby ktoś przed startem powiedział mi, że będę szósta, to brałabym w ciemno. Ale przez to, jak potoczyły się zawody, i co mogłam osiągnąć, to był niedosyt - przyznała Hojnisz-Staręga, brązowa medalistka mistrzostw świata z 2013 roku. Rozmawiając w środowy wieczór z dziennikarzami nie kryła, że wciąż jest poruszona. Znana jest jednak ze spokojnego usposobienia, więc trudno było to dostrzec. - Ta złość jest we mnie w dalszym ciągu, ale już nie taka jak we wtorek. Po tym starcie czułam się naprawdę źle. Dawno nie miałam takich emocji, takiego żalu do samej siebie. Dzisiaj mogę sobie siedzieć z założonymi rękami, ale gdyby mnie panowie widzieli wczoraj... - mówiła. Jak tłumaczyła, złożyło się wiele czynników, które spowodowały, iż straciła koncentrację. - Wiem, że nie mogę zwalić tego na nic innego niż na swoją głowę. Na trasie miałam dużo informacji o tym, jak idzie innym zawodniczkom, jak wygląda moja pozycja. To wszystko spowodowało, że może mniej skupiłam się na pracy, a za dużo myślałam o tym, co mogłoby być. Szkoda, bo nie jestem na tyle topową zawodniczką, żeby takie sytuacje mieć codziennie. W takich momentach trzeba to wykorzystywać - zaznaczyła chorzowianka. Zmagania koleżanki obserwowała m.in. kadra mężczyzn, która we wtorek miała przerwę w zawodach. Grzegorz Guzik, który był 41. w środowym biegu na 20 km, nie krył, że wszyscy odczuwali ogromne emocje. - Wszyscy do tego 18. strzału byliśmy w euforii, później widzieliśmy, że Monika się trochę zatrzymała (...). To jest właśnie taka nerwówka. Przeżywaliśmy i w myślach nawet używaliśmy słów, których się nie mówi na antenie. Każdy był trochę zły, ale Monika pokazała, że stać ją na dobre wyniki, na medale - ocenił 28-letni Guzik. Dawny opiekun Hojnisz-Staręgi, a obecnie szkoleniowiec męskiej kadry Adam Kołodziejczyk półżartem stwierdził, że cieszył się, iż nie oglądał ostatniego strzelania Polki na żywo. - Akurat z panią prezes Dagmarą (Gerasimuk - PAP) na trasie. Całe szczęście tak się złożyło, że to trener Michael Greis postanowił, że to on będzie na strzelnicy. To chyba troszeczkę uratowało moje zdrowie... - stwierdził. Hojnisz-Staręgę pociesza fakt, iż wysoka lokata w tej konkurencji pozwoliła jej awansować do czołowej "15" w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata (impreza w Południowym Tyrolu zalicza się do tego cyklu), a to z kolei oznacza prawo występu w biegu ze startu wspólnego w niedzielę. Kwalifikuje się do niego 30 zawodniczek. - Sama na siebie nałożyłam presję. Wiedziałam, że jest to ważny start, który może pozwolić mi wystąpić w niedzielę. A jeśli nie, to to byłby tak naprawdę ostatni indywidualny start w tych zawodach - przypomniała. W sobotę Hojnisz-Staręgę czeka jeszcze występ w kobiecej sztafecie 4x6 km. - Trener chce wystawić najmocniejszy skład i ja też chcę wspomóc drużynę bez względu na to, czy mogłabym wziąć udział w niedzielnym biegu, czy nie. Na pewno nie będzie łatwo startować z dnia na dzień, ale nie będę pierwszą zawodniczką, która tak zrobi - powiedziała. Zdaniem chorzowianki sukcesem sztafety byłoby miejsce w czołowej ósemce. - A jeżeli chodzi o bieg masowy, chciałabym spełnić to moje marzenie. Chyba każdy się domyśla, o czym mówię... ale tak naprawdę chciałabym zrobić dobrą robotę i, kończąc ten bieg, nie mieć w sobie takich wyrzutów sumienia jak we wtorek - zaznaczyła. W czwartek odbędzie się rywalizacja par mieszanych, w której Polskę reprezentować będą Kamila Żuk i Andrzej Nędza-Kubiniec. Piątek będzie dniem wolnym. Na sobotę zaplanowano sztafety, a biegi ze startu wspólnego zakończą zmagania we włoskim Tyrolu Południowym. Z Anterselvy Maciej Machnicki