- Moje zadanie polegało na tym, żeby na pierwszej zmianie przybiec w grupie i żeby nie było dużej straty. Żeby następna zawodniczka, Monika Hojnisz, miała kontakt z czołówką. Na ile mogłam, to wykonałam. Fakt, że tutaj na strzelnicy często zdarzają się same zera. Ja miałam dwa doładowania, a to jest około 20 sekund. Gdyby było na "czysto", to pewnie byłoby miejsce w trójce. Fajny wynik uzyskałyśmy. Zabrakło może kropki nad "i". Wiadomo, że takie zespoły, jak Norwegia, Niemcy czy Francja, to mocne ekipy. Musiałyby mieć karną rundę, żeby z nimi wygrać - dodała. Magdalena Gwizdoń "załapała" się do biegu ze startu wspólnego, w którym wystąpi 30 zawodniczek, dzięki dobrym występom w Oslo. Zwłaszcza w biegu indywidualnym, w którym zajęła 12. miejsce. Oprócz niej na trasie zobaczymy także drugą Polkę - Krystynę Guzik. Gwizdoń w tym sezonie poprawiła bieg i strzelanie trenując z kadrą B. - Sama podjęłam decyzję, że nie będę trenować z Adamem Kołodziejczykiem tylko po prostu zmieniam plan, idę do przodu i robię jakiś postęp. Jeżeli zostanę w kadrze A i pójdę tym tokiem przygotowań, to zostanę w miejscu lub się cofnę. Sama też nie wiedziałam, jak to będzie wyglądało, czy będę biegać, czy nie. Czy to będzie koniec moich możliwości. Jednak nie jest tak do końca i myślę, że jeszcze można dużo ze mnie wyciągnąć. Jest nad czym pracować - podkreśliła Gwizdoń. - Pod okiem trenera Nikołaja Panitkina program był prowadzony bardziej indywidualnie. Nie było wrzucone wszystko do jednego worka, tak jak w kadrze A, gdzie jestem już doświadczoną zawodniczką, z bogatym stażem i mi nie służą takie treningi, jak młodszym. Dla mnie takie treningi to jest zabójstwo. Potrzebuję trochę więcej szybkości, więcej wypoczynku. Z roku na rok jestem starsza i ja to tracę. Muszę się więc na tym skoncentrować. Wiadomo, że trzeba wykonać mocne treningi, ale trzeba z nich po prostu "schodzić" - tłumaczyła 36-letnia zawodniczka. Progres na strzelnicy to nie tylko zasługa ciężkich ćwiczeń, ale też laserowej korekcji wzroku. - Mam teraz duży spokój psychiczny. Pełna koncentracja na zadaniu i na wykonaniu go, jak najlepiej. Nie ukrywam, że dużo dała mi też korekcja wzroku. Biegałam w szkłach kontaktowych, które inaczej się zachowywały przy minusowej temperaturze. Soczewka wysychała i trzeba było często mrugać okiem, co przy strzelaniu robiło swoje. Zdecydowałam się na ten zabieg i to też miało duży wpływ. No i oczywiście ćwiczenia na strzelnicy. Z trenerem Nikołajem było też inne podejście do tego tematu. Pracowałam nad tym i teraz fajnie to wychodzi - wyznała. Magdalena Gwizdoń jest zawodowym żołnierzem w stopniu starszego szeregowego. Jak sama przyznała, gdyby nie to, pewnie już skończyłaby karierę. - Duża zasługa wojska, że my z Krystyną Guzik mamy etaty i że jesteśmy tutaj. Gdyby ich nie było, to myślę, że nie miałabym za co żyć i musiałabym pójść do normalnej pracy. Wielkie podziękowanie dla wojska, że nam to umożliwili i poszli nam na rękę. Nie ukrywam, że po zakończeniu kariery będę chciała zostać w wojsku i pełnić służbę. Jestem do tego zobowiązana - stwierdziła Gwizdoń. Robert Kopeć, Oslo