Żuk rozpoczęła udział w imprezie we włoskim Południowym Tyrolu od sztafety mieszanej, w której biało-czerwoni zajęli 17. miejsce. Później była 58. pozycja w sprincie i 84. w biegu indywidualnym na 15 km, w którym miała aż 10 niecelnych strzałów. W międzyczasie zrezygnowała z udziału w biegu na dochodzenie. "Mistrzostwa nieudane, jestem zawiedziona i czekam na kolejne starty" - podsumowała 22-letnia zawodniczka AZS AWF Katowice. "Bardzo ciężko mi się było pozbierać psychicznie przede wszystkim po sprincie, bo tam najbardziej liczyłam na swoje możliwości. W tym właśnie biegu miałam nadzieję na dobry rezultat. Nie wyszło. Czasami, jak się za bardzo chce, to tak jest. Jak nie w tym roku, to w następnym. Ja się nie poddaję i walczę dalej, wiem, że jeszcze kiedyś coś pokażę" - zapewniła. Wiarę w siebie wzmocnił jej czwartkowy występ w supermikście, w którym na 20 strzałów pomyliła się czterokrotnie. Ostatecznie wraz z Andrzejem Nędzą-Kubińcem, który spudłował osiem razy, uplasowali się na 18. pozycji. "Był mi potrzebny taki bieg po nieudanych startach, zwłaszcza na strzelnicy. Byłam podekscytowana, bo to był mój debiut w tej konkurencji w Pucharze Świata, a tym bardziej w mistrzostwach świata, ale obawiałam się tego biegu. Cieszę się jednak, że zaryzykowałam. Udowodniłam sobie, że te wcześniejsze wpadki to były właśnie tylko wpadki" - stwierdziła. W sobotę najprawdopodobniej czeka ją jeszcze występ w sztafecie 4x6 km, ale będzie to jej ostatni bieg w tegorocznej edycji mistrzostw świata. Nie zakwalifikowała się bowiem do grona 30 biathlonistek, które w niedzielę powalczą w biegu ze startu wspólnego. W tej grupie z Polek jest jedynie Monika Hojnisz-Staręga, szósta w środę w biegu na 15 km. Od 26 lutego do 1 marca Żuk będzie z kolei rywalizować o medale mistrzostw Europy w Mińsku-Raubiczach. Później jeszcze wystąpi w marcowych zawodach Pucharu Świata: w czeskim Novym Mescie, fińskim Kontiolahti oraz na wzgórzu Holmenkollen w pobliżu Oslo. W klasyfikacji generalnej cyklu Polka jest obecnie na 31. miejscu. "Wyruszamy do Raubicz walczyć o dobre lokaty mistrzostw Europy. Może uda się potwierdzić dobrą formę, której akurat na mistrzostwach świata nie było. Następnie trzy (rundy - przyp. red.) Pucharu Świata i walka o "top 30". Dla mnie to jest priorytet na ten sezon" - zaznaczyła. Tej zimy Żuk zajęła m.in. dziewiąte miejsce w sprincie w Oberhofie. "Ten sezon wcale nie jest dla mnie nieudany. Względem ubiegłego roku już jest lepszy. Co by się nie wydarzyło, ja i tak będę z niego zadowolona, bo zrobiłam ogromny postęp i biegowo, i strzelecko. Wiem, że jestem młodą zawodniczką i muszę jeszcze sporo się nauczyć, żeby być tam, gdzie teraz są te najlepsze" - przyznała. Choć strzelanie nie wyszło jej w Anterselvie, w dalszym ciągu czasem biegu nawiązuje do wyników światowej czołówki. "Jest to naprawdę mobilizujące i dlatego wiem, że muszę jeszcze więcej dać z siebie, żeby poprawić to strzelanie. Nie wszyscy moga pochwalić się takim biegiem. Ja to mam i cieszę się z tego. Teraz kwestia strzelania, którą muszę jeszcze wypracować" - analizowała Żuk. Na Białorusi będą jej towarzyszyć Kinga Zbylut, Magdalena Gwizdoń i Anna Mąka oraz pięciu członków kadry mężczyzn. Zabraknie Hojnisz-Staręgi. "Zawodnicy starają się o stypendia. Trzeba być w pierwszej ósemce mistrzostw świata czy Europy. Uważam, że warto o to powalczyć, więc zdecydowaliśmy się na taki skład. Monika już swoje zrobiła" - tłumaczyła prezes Polskiego Związku Biathlonu Dagmara Gerasimuk. Sobotnia sztafeta 4x6 km zaplanowana jest na godzinę 11.45.