Hojnisz-Staręga po ostatnim strzelaniu w niedzielnym biegu ze startu wspólnego na 12,5 km wybiegła w trzyosobowej grupie, która walczyła o trzecie miejsce. Norweżka Marte Olsbu Roeiseland i Włoszka Dorothea Wierer były już poza zasięgiem. Zwyciężyła ta pierwsza, która w siedmiu startach w Tyrolu Południowym wywalczyła pięć złotych i dwa brązowe medale. W grupie walczącej o brąz była Francuzka Julia Simon, która nie wytrzymała tempa, natomiast Polka długo rywalizowała ze Szwedką Hanną Oeberg, złotą medalistką igrzysk olimpijskich (2018) i mistrzostw świata (2019). - Po wyjściu ze strzelnicy myślałam: co ja mam teraz zrobić? Cisnąć od początku, zaatakować w odpowiednim momencie...? Walczyłam do końca, ale na ostatnich metrach to Oeberg zaatakowała. Zawsze mi brakuje takich sprinterskich końcówek, muszę może poćwiczyć z mężem - żartowała Hojnisz-Staręga. Jej mąż Maciej Staręga specjalizuje się w biegach narciarskich właśnie w sprincie. Szwedka przez długi czas biegła za Polką i nie chciała jej wyprzedzić. - Widać, że ona chciała zostać za plecami. Powiedziałam sobie: jeżeli ty tak grasz, to ja nie pobiegnę "full gaz", tylko swoim tempem, żeby sobie zostawić siły na koniec. Nie mogłam przesadzić, bo przecież za nami też biegła chmara zawodniczek. Wydawało mi się, że mam to pod kontrolą, ale czegoś w końcówce zabrakło. Oeberg była za dobra na dziś. Nawet jak biegłam, pomyślałam sobie: dzisiaj jest tyle zawodniczek, czy musiało trafić na Oeberg...? - relacjonowała Hojnisz-Staręga. Polka zapewniła, że nie jest szczególnie rozczarowana, iż nie zmieściła się na podium. Duże większe emocje miała po wtorkowym biegu na 15 km, w którym miała szansę nawet na złoto, ale pomyliła się przy dwóch ostatnich strzałach i ostatecznie była szósta. - Swoje już przeżyłam po biegu indywidualnym, dzisiaj się cieszę. Kolejny raz, gdy otarłam się o medal, ale drugi raz już łatwiej to przeżyć. Jest cudownie, jestem czwarta. Mogę stąd wyjechać z dobrymi wspomnieniami - podkreśliła. - Jeden bieg by się jeszcze przydał... Może jeszcze jakiś Puchar Świata zaatakuję. Przeżyłam tutaj chwile radości, słabości, gniewu, żalu... wszystkiego. Multimistrzostwa. Fajnie, że systematycznie coś pokazywałam, udowodniłam sobie, że jestem w stanie walczyć o top nie tylko z przypadku, ale i praktycznie w każdym starcie - podsumowała Hojnisz-Staręga. Do końca sezonu biathlonowego Pucharu Świata, do którego MŚ w Anterselvie się zaliczają, pozostały jeszcze trzy rundy: w czeskim Novym Mescie (5-8 marca), fińskim Kontiolahti (12-15 marca) oraz w Oslo-Holmenkollen (20-22 marca). Z Anterselvy Maciej Machnicki