W którym momencie poczuła pani, że medal jest blisko? Krystyna Pałka: Tak naprawdę blisko medalu byłam już w sobotę, kiedy zajęłam siódme miejsce w sprincie. Chyba dlatego dziś od rana miałam dobre przeczucia. Poza tym wiedziałam, że jestem dobrze przygotowana. Niedzielny bieg od początku układał się po mojej myśli. Podczas pierwszego i drugiego strzelania byłam bezbłędna. Na półmetku miałam świadomość, że medal jest na wyciągnięcie ręki, ale koniecznie musiałam utrzymać koncentrację. Podczas trzeciego i czwartego strzelania zanotowała pani po jednym pudle. Szczególnie tego ostatniego niecelnego strzału chyba pani żałuje? - Oczywiście, że trochę żal. Gdyby był celny, miałabym szansę na złoty medal. Trzeba jednak zaznaczyć, że 18 trafień na 20 prób to dobry wynik. Uważam, że to właśnie forma strzelecka była kluczem do sukcesu. Żadna z czołowych zawodniczek nie spisała się w tym elemencie lepiej ode mnie. W tym sezonie Pucharu Świata trzykrotnie zajęła pani miejsca w "10", wydawało się, że podium jest blisko, ale udało się dopiero w Novym Mescie... - Wygląda na to, że limit pecha już chyba wyczerpałam. Może o tym świadczyć choćby sytuacja z końcówki niedzielnej rywalizacji. Biegnące blisko mnie Rosjanka Olga Zajcewa i Norweżka Ann Kristin Flatland przewróciły się, a mnie udało się szczęśliwie przemknąć obok nich. Także z tego powodu nie rozpamiętuję ostatniego strzału, bo i tak wszystko mogło się skończyć znacznie gorzej. Jak pani świętowała sukces? - Na razie z całą ekipą mogliśmy sobie pozwolić tylko na mały toast. Jestem jednak przekonana, że nadrobimy to po mistrzostwach. Kolejny start - bieg indywidualny na 15 km - w środę... - W tej konkurencji dyspozycja na strzelnicy ma jeszcze większe znaczenie, ponieważ każdy błąd oznacza karną minutę. To na pewno będzie bardzo wyczerpujący bieg. Trasa jest niezwykle wymagającą i jestem przekonana, że na długo go zapamiętam. Trudno szacować, jakie mam szanse, bo jest wiele dobrze strzelających zawodniczek. Mogę natomiast zapewnić, że dam z siebie wszystko.