Wynik w sprincie mógł być jeszcze lepszy, ale Polka na finiszowych metrach pomyliła trasę i straciła kilkanaście cennych sekund. "Jestem trochę zła na siebie, że pomyliłam te zjazdy, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Mam przed sobą jeszcze wiele mistrzostw świata. Jeśli nie teraz, to na pewno za rok stanę na podium" - dodała najlepsza polska biathlonistka. "Mistrzostwa świata to sześć ciężkich biegów, a ja startuję w każdym z nich. Szczególnie teraz mam meczące dni. We wtorek były sztafety mieszane, a w środę popołudniu czeka mnie bieg indywidualny na dystansie 15 kilometrów. Trochę obawiam się o to, by nie zabrakło mi czasu na zregenerowanie sił. Ale tę sprawę pozostawiam naszemu masażyście" - stwierdziła zawodniczka. "Nie lubię prognozować wyników. Dlatego nie powiem, że na pewno będzie medal, albo przynajmniej "szóstka". Wszystko będzie zależało od celnego strzelania i szczęścia. A tak w ogóle, to najbliższe dwa biegi nie należą do moich ulubionych. Specjalizuję się raczej w sprintach, a biegi indywidualny i masowy są długie, z czterema strzelaniami. Są bardzo męczące. Nie oznacza to jednak, że na trasie nie dam z siebie wszystkiego" - podkreśliła Gwizdoń.