- Dzisiaj liczą się sekundy i ich ułamki. Różnica dzieląca zwycięzcę od przegranego staje się coraz mniejsza. Dlatego należy cały czas poprawiać każdy element tej konkurencji i swoje słabe punkty. Dokładnie obejrzałem siebie na wielu wideo i zauważyłem, że chociaż strzelam w miarę celnie, to jednak zbyt wolno - powiedział Bjoerndalen. Jak przyznał, ostatnio pracował nad strzelaniem w pozycji leżąc, na które tracił zbyt dużo czasu. - Teraz jestem już w stanie wykonać całą serię poniżej 22 sekund. Strzelam jak karabin maszynowy - powiedział Bjoerndalen, który podkreślił, że obserwował najlepszych na strzelnicy biathlonistów. - Zwróciłem zwłaszcza uwagę na pozycję najszybciej strzelającego Austriaka Simona Edera. Taśmy analizowałem w zwolnionym tempie i zauważyłem tajemnicę jego szybkości. Teraz już kiedy kładę się na śnieg, automatycznie ustawiam kolbę karabinu i zyskuję cenne ułamki sekund - dodał. Bjoerndalen poza szybkością strzelania ćwiczy również celność. - Eder w ostatnich dwóch sezonach miał imponującą celność - aż 88 procent, przy moich 84. W sezonie olimpijskim to jednak ja będę najszybszy i najcelnieszy - zapewnił Norweg, który w lutym skończy 36 lat. Po raz kolejny jednak zapewnił, że start w Vancouver nie będzie jego ostatnim olimpijskim występem. "Będę startował do "40", a może jeszcze trochę dłużej" - powiedział norweskiemu dziennikowi "Aftenposten". Bjoerndalen karierę olimpijską rozpoczął w 1998 roku w Nagano, gdzie zdobył złoty i srebrny medal. Cztery lata później w Salt Lake City wygral aż cztery konkurencje. Słabszy występ zanotował w Turynie w 2006 roku, zdobywając dwa srebrne i jeden brązowy medal. W mistrzostwach świata Norweg zdobył aż 14 złotych medali, 10 srebrnych i 9 brązowych. Jest rekordzistą pod względem wygranych w Pucharze Świata - na najwyższym stopniu podium stanął 89 razy. Sześciokrotnie triumfował w klasyfikacji generalnej.