Gdy Marta Ostrowska, kierowniczka Legii, popełniła ogromny błąd w meczu z Celtikiem, nie pozostawiono na niej suchej nitki, mimo że jest kobietą. Gdy trener pomyli się w przygotowaniach lub doborze taktyki, swojego się nasłucha, a z czasem wyleci z roboty. Gdy w transferach przestrzeli dyrektor sportowy, to najpierw usłyszy krytykę, później otrzyma wypowiedzenie. Gdy Dariusz Szpakowski popełniał błędy w nazwiskach zawodników, internet pękał od prześmiewczych memów. Gdy Roman Kołtoń z ekspresją kreślił skład Polaków, przeróbki tego nagrania zawładnęły siecią. Gdy ja lub któryś kolega po fachu popełnimy błąd przy imieniu czy nazwisku piłkarza, od razu możemy liczyć na szydercze komentarze kibiców, a określenie "dyletant" będzie najdelikatniejszym. Trudno, taka robota - artykuły czy nagrania są dostępne publicznie, więc podlegają publicznej ocenie i krytyce. Upupianie piłkarza Trener Michał Probierz chciałby jednak, żeby ta zasada nie dotyczyła piłkarzy. Chciałby, żeby ich kiksy zostały przez telewizję głęboko schowane, a krytyka docierała do nich tylko cząstkowo. Mają być traktowani jak małe dziecko, które podczas jazdy na rowerze przewróci się, a mimo to rodzic klepie je po plecach i mówi: "Było super, nic się nie stało. Próbuj dalej, w końcu się uda". Tylko że tu nie chodzi o dzieci, tylko dorosłych facetów. I nie chodzi nawet o amatorów (choć na "Orliku" to dopiero jest zabawnie...), ale zawodowców. Zawodowców, którzy za swoje występy dostają ciężkie pieniądze. I jest to kasa m.in. za to, że muszą być gotowi na krytykę. Piłkarz i tak ma już świetne życie, bo po podpisaniu kontraktu może mylić się do woli, ale nikt z roboty go nie wyrzuci, bo umowa cały czas obowiązuje. Przyznacie, że to niezwykły komfort w porównaniu ze zwykłym śmiertelnikiem, który po jednej pomyłce może mieć co najwyżej trzymiesięczny okres wypowiedzenia... Co zrobił "Lewy"? Unikając pokazywania w telewizji złych zagrań, robimy z zawodników ludzi specjalnej troski. Ludzi, których psychika ma być odcięta od krytyki. Tyle że mocna psychika, to część piłkarskiego fachu i tak jak kopanie piłki, powinna być trenowana i poddawana próbom. Bo co się stanie, jeśli wyciągniemy polskiego piłkarza spod tego klosza i wyślemy do zagranicznej ligi? Tam wcześniej czy później zderzy się z walcem krytyki, który rozjedzie go na miazgę. Gdy Robert Lewandowski marnował sytuacje w Borussii Dortmund, niemieckie media przygotowały film, na którym osoba udająca Polaka nie potrafiła trafić do buzi szczoteczką do zębów, a nawet ma problemy z celnością podczas wizyty w ubikacji. Tyle że Lewandowski za młodu już dość się krytyki nasłuchał, łącznie z tym, że do piłki nożnej się nie nadaje. Psychika wytrzymała i dziś powinni wstydzić się twórcy filmu, a nie Lewandowski. Koło się zamyka Na ostatniej konferencji prasowej Probierz pokazał kompilację kiksów piłkarzy z lig zagranicznych, tym samym udowadniając, że oni też się mylą. Właśnie - mylą się, więc kiksy są pokazywane. Są pokazywane, więc dostępne są w internecie. Są dostępne w internecie, więc Probierz mógł zaprezentować kompilację. Koniec, koło się zamyka. Gdyby jednak świat był zorganizowany według wizji trener Cracovii, to te zagrania by ocenzurowano. Ale co wówczas pokazałby Probierz? Wtedy żylibyśmy w przekonaniu, że za granicą po czole się nie kopią, a tego psychika polskiego piłkarza mogłaby już nie udźwignąć. Piotr Jawor P.S. Trener Probierz ma też pretensje do telewizji Canal+ o pokazywanie przez nią kompilacji kiksów. Jego zdaniem to osłabia prestiż ligi i zniechęca do przyjścia na stadion. Tymczasem kilka dni wcześniej sam trener, mówiąc o pozyskanym Ivanie Fioliciu, stwierdził: - Grał teraz na Cyprze i śmieszy mnie, jak ktoś mówi, że to śmieszna cypryjska liga. Tylko że ta śmieszna cypryjska liga regularnie gra w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy, a "mocna" polska nie gra. Skoro trener sam nie zamierza zaklinać rzeczywistości polskiej Ekstraklasy, to nie powinien mieć pretensji do tych, którzy również nie chcą malować trawy na zielono.