1. FC Katowice był lubianym przez mniejszość niemiecką na Śląsku (ale nie tylko, wiem, że kibicowało też drużynie też wielu katowiczan wcale nie pochodzenia niemieckiego, bo po prostu była z tego miasta), wicemistrz Polski z 1927 roku. 1 lutego 1931 roku spektakularnie bije go jednak w Katowicach zespół, który przejmie od niego pałeczkę i stanie się najlepszą śląską drużyną lat 30. Ba; zdecydowanie przerośnie poprzednika i zapisze jeden z najpiękniejszych rozdziałów całego polskiego futbolu ever a druga połowa lat 30 to już będzie "cud-miód-malina-drużyna, która działa na wyobraźnię do dziś... Już za chwileczkę, już za momencik "Efcyj" został w tamtym towarzyskim zimowym meczu wręcz zmiażdżony przez nową siłę, choć 90 lat temu wcale jeszcze taką się nie wydawała. Stawała się nią niepostrzeżenie... W pierwszym roku istnienia ligi kiedy katowiczanie robili wicemistrza, Ruch Wielkie Hajduki ledwo uratował się przed spadkiem zajmując 12. miejsce na 14. zespołów. Rok później był dwunasty na 15. drużyn a dwa lata później dziesiąty na 13. W roku rozegrania tego meczu pod koniec sezonu wspiął się na piąte miejsce, ale nie myślał jeszcze o aż takich sukcesach, które już za chwileczkę, już za momencik staną się jego udziałem... Wielkie dni rywali mijały, a właściwie minęły bezpowrotnie, w chwili rozgrywania tamtego spotkania występowała już ligę niżej. "W piłce nożnej mieliśmy wczoraj rehabilitację ligowej drużyny Ruch. W rewanżowym meczu z 1.FC pomścił Ruch swą porażkę sprzed tygodnia. Ligowcy dopingowani poprzednią przegrana zaprodukowali faktycznie grę jak najlepszą i zwyciężyli w pięknym stylu" - pisały śląskie gazety. Kibice po kostki w śniegu "Mecz powyższy był najważniejszem zdarzeniem sportowem ubiegłej niedzieli na Śląsku, toteż nic dziwnego, że mimo dotkliwego zimna zgromadziło się (...) około 1500 widzów, którzy z zapartym oddechem - nie bacząc na mróz, stali po kostki w śniegu, by śledzić każdą akcję nad wyraz ciekawej i emocjonującej gry. Boisko pokryte lekką warstwą śniegu utrudniało nieco przeprowadzenie planowej gry, nie osłabiło natomiast tempa, które było bardzo ostre, szczególnie po przerwie. Ligowcy rozgromili wprost drużynę I.F.C - dodawali reporterzy. Ostatecznie Ruch wygrał aż 8:3. Bramki dla Ruchu strzeliło pięciu zawodników. Hat-tricka zaliczył młodziutki 20-letni środkowy napastnik Teodor Peterek. Dwie dorzucił Alfred Loewe, który zresztą przejdzie do 1.FC. Po jednej strzelili obiecujący skrzydłowy Gerard Wodarz (gazety miały wówczas manierę nazywać go "Włodarzem") a także Józef Sobota, najniższy piłkarz w historii Ruchu (poniżej 160 cm) i autor pierwszego gola dla tego klubu w ekstraklasie oraz Paweł Buchwald, stryj Guido, mistrza świata w 1990 roku. Z kolei dla Kattowitz strzelali Goerlitz (nie udało mi się na szybko ustalić czy "Jolo" czy może jednak Emil, bo ten drugi choć bramkarz lubił też pograć w ataku) oraz Geister.Tamten mecz rozegrany w Katowicach 1 lutego 1931 roku można traktować jako koniec pewnej epoki i początek nowej. Czy można uznać to spotkanie jako rewanż za pierwszą kolejkę pierwszego sezonu polskiej ekstraklasy (0:7)? W każdym razie piłkarze Ruchu nie musieli myśleć o kompleksach wobec "efcyju".