Korona i Groclin mają wiele wspólnego. Chociażby to, że w obu klubach niepodzielnie rządzą właściciele - Krzysztof Klicki w Kielcach i Zbigniew Drzymała w Grodzisku Wlkp., a od nowego sezonu we Wrocławiu. W obu klubach za trenerów mają Jacków Zielińskich. Ten mimo wszystko bardziej znany - wybitny reprezentant Polski, żywa legenda Legii, ma ostatnio klasycznego "jeża". Nie powiodło mu się z Legią, wszystko sypie się mu w Koronie. Po sprowadzeniu Wojciecha Kowalewskiego kielczanie mieli być, jak odmienieni. I są jak odmienieni, tyle że na gorszy zespół. Jesienią dochodzenie do pozycji strzeleckich i strzelanie goli przychodziło im o wiele łatwiej, niż teraz. A już na pewno nie mieli takich wpadek, jak porażka z Ruchem u siebie. Kto wie, czy punktem zwrotnym nie było rozstanie się z Piotrem Świerczewskim. "Świru" to twardy facet, który pomógłby opanować chaos w drugiej linii koroniarzy. "Zielu" nie potrafił się z nim dogadać, to Piotrek przynosi pożytek Groclinowi. Zieliński z Groclinu to przede wszystkim skromny, ułożony trener, który do I ligi wpłynął na okręcie flagowym kopalni węgla "Bogdanka", czyli Górniku Łęczna. Pamiętam, gdy po przegranej - w niezłym stylu - z wielką Wisłą Henryka Kasperczaka (Stolarczyk zapewnił wygraną dopiero w 90. min), Zieliński porażał skromnością i szczerością: - Gdzie mi tam do Wisły i trenera Kasperczaka. W tym meczu mogłem się wiele nauczyć. Od tamtego spotkania upłynęło już niemało wody w Wiśle. Jacek Zieliński zdążył już oczarować pracą w Odrze Wodzisław, a teraz robi to z Groclinem. Doskonałe przygotowanie fizyczne, świetne ustawienie taktyczne i dobra praca mentalna - wszystko to widać gołym okiem. Zieliński z Kielc był skłócony ze "Świrem". Zieliński z Grodziska błyskawicznie ułożył sobie stosunki ze Świerczewskim tak, że po jego świetnych meczach nie pozostaje mu nic innego, jak przybicie "piątki" i pogratulowanie piłkarzowi. Powierzenie innemu Piotrowi - Rockiemu roli cofniętego napastnika to również świetne posunięcie. "Rocky" rozgrywający piłkę, z impetem wchodzący w obronę to cierń w oku rywali Groclinu. A o strzelającym gole z każdej pozycji gole Adrianie Sikorze nie trzeba nikomu wspominać. Zatem panie Jacku, czapki z głów! Bohaterem kolejki bez dwóch zdań - Sikora. Za jego plecami autor najładniejszej bramki kolejki Pavol Balaż z Ruchu. Wisła jeszcze nie czaruje swą grą, ale Paweł Brożek i Marek Zieńczuk kolekcjonują zdobycze bramkowe. Skoro jesteśmy przy "jedenastce" z Reymonta, to warte podkreślenia jest to, że Mariusz Pawełek, o którym tyle się mówiło, że jest najsłabszym punktem zespołu, uratował zwycięstwo Wiśle. W Górniku Zabrze piękną partię rozegrał Piotr Madejski. Rajd i gol palce lizać. Szkoda tylko, że Piotrek tak długo marnował się w III lidze. Pierwsze skrzypce w Zagłębiu jak zwykle grał Maciej Iwański. Nie tylko rozgrywał, ale też oszukał bramkarza Odry - zasygnalizował dośrodkowanie, by posłać piłkę w krótki róg.