"Wreszcie nie jakiś nudny księgowy, skrzętnie wyliczający piłkarzom kilometry pokonane na boisku, ale prawdziwy romantyk i pasjonat futbolu" - napisał o szkoleniowcu Borussii Dortmund jeden z felietonistów hiszpańskiego dziennika "El Pais". Zapewne Juergen Klopp z satysfakcją przyjął tak wyszukany komplement płynący z kraju tiki taki. Jeszcze niedawno przyznawał, że natchnienie do pracy czerpie od Pepa Guardioli. Dziś to on jest objawieniem wśród trenerów. Gdy niedawno madrycki dziennik "As" zapytał czytelników, kogo widzą w roli następcy Jose Mourinha, zdecydowana większość wymieniła dwóch Niemców: Kloppa i Juppa Heynckesa. Dzieło Kloppa "My już tak mamy, że najbardziej cenimy tych, którzy napsuli nam najwięcej krwi" - tłumaczy były gwiazdor Realu Madryt Michel Gonzalez. Już w jego czasach Bayern był nazywany przez "Królewskich" czarną bestią, tyle że Hiszpanie obawiali się zazwyczaj mięśni, łokci, zawziętości i efektywności niemieckiej pozwalających na fizyczne wymęczenie rywala do tego stopnia, by na koniec wbić mu dwa gole, z jednej okazji podbramkowej. Dziś wszystko zmieniło się o 180 stopni, niewielu płacze nad perspektywą niemieckiego finału Champions League, bo Bayern, ale przede wszystkim Borussia Dortmund, grają futbol piękny. Trudno mieć wątpliwości, że to dzieło Kloppa. Za niewielki procent od kwoty, którą wydały na budowę zespołu Real Madryt, czy Manchester City, Niemiec stworzył drużynę mogącą być wzorem dla innych. Marco Reus, Robert Lewandowski, Mario Goetze, Ilkay Gundogan, czy Mats Hummels są w stanie znieść największe nawet fizyczne obciążenia, przy tym w grze kombinacyjnej tworzą coś, co Hiszpanie nazwaliby niemiecką tiki taką. O ile jednak Barcelona nawet w najlepszych czasach miała skłonność do komplikowania akcji ponad miarę, o tyle Borussia zachowała trzeźwą umiejętność wyprowadzenia morderczych kontrataków, podczas których piłka transportowana jest pod przeciwną bramkę w kilka sekund. Klopp podkreśla, że styl nie jest dla niego bez znaczenia. To wartość sama w sobie, ponieważ trener Borussii chce, by 80-tys ludzi zapełniających Signal Iduna Park wracało do domu z wypiekami na twarzy. Zwycięstwo ma być tylko efektem dobrze wykonanej pracy, nigdy nie czuje satysfakcji z gola wbitego po sześciu rykoszetach. Ale nawet taki stylista, za jakiego uważa się szkoleniowiec Borussii, potrafi nagiąć się, wykazać elastyczność, zrobić wyjątek od reguły. Tak było w starciach z Realem Madryt, kiedy Klopp kazał swoim graczom przede wszystkim maksymalnie obrzydzić życie przeciwnikowi. Trener Borussii mówi o piłce barwnie i z pasją, w mediach wypada wręcz fenomenalnie. Franz Beckenbauer powiedział kiedyś, że przed kamerą robi z siebie pajaca, mimo tego kibice w Niemczech go uwielbiają. Gdy w 2010 roku tłumaczył im niuanse mundialu w RPA, wybrali go potem na telewizyjną osobowość roku. Nie czują kompleksów Luz, demoniczny uśmiech i wielki show, który wykonuje podczas meczów przy linii bocznej, jest sygnałem dla piłkarzy Borussii, że nie muszą czuć kompleksów wobec bogatszych rywali. Szefów kolosa z Bawarii zaczepia i wyśmiewa notorycznie, ci odpowiadają agresją, tak jak Karl-Heinz Rummenigge, który ostrzegł trenera Borussii, że jego "dupa" może wylądować w muzeum Bayernu. Klopp nie odpuszcza, przed półfinałem Champions League z Realem notorycznie zaczepiał Jose Mourinha. Robił to przy tym z taką gracją, że drażliwy na swoim punkcie Portugalczyk nawet nie potrafił się gniewać. "Ja pierwszy raz otwieram usta, Klopp gada codziennie jak nakręcony" - powiedział "The Special One" kilka dni przed tym, jak Robert Lewandowski cztery razy pokonał Diega Lopeza. Wchodząca gwiazda Kloppa może irytować starszych trenerów, nikt jednak nie ośmieli się powiedzieć, że to tylko wielki showman, ale słaby praktyk. Szkoleniowiec Borussii jest trenerem nowej generacji zachował jednak tradycyjnie niemieckie zamiłowanie do statystyk, jako podstawy oceny piłkarzy. To on przekonał Kubę Błaszczykowskiego, by zamiast wdawać się w jałowe dryblingi daleko od bramki, odważnie wbiegał w pole karne, strzałami i asystami rozstrzygając mecze. Do dziś po każdym spotkaniu zwraca uwagę, czy jego piłkarze przebiegli większy dystans niż przeciwnik. Można grać pięknie, wywoływać emocje u widzów, ale podstawą sukcesu jest dyscyplina, porządek i serce do walki. Jak widać Klopp tylko z pozoru różni się od Heynckesa i innych niemieckich trenerów starej daty. Największą różnicę dostrzega się w sposobie bycia i kontaktach z mediami. Trener Borussii potrafi być przy tym autoironiczny, kiedyś opowiadał, że stara się nie uśmiechać do dzieci zbyt szeroko, by nie przestraszyć ich wilczymi zębami. Gdy pytają go o trenera, którego podziwia, Klopp wymienia Vicente del Bosque. A więc skromność, pokora, dystans do porażek i zwycięstw nie są mu obce. Zaraz dodaje jednak, że najbardziej godni podziwu są ci szkoleniowcy, którzy potrafią osiągać sukcesy z graczami o niskim potencjale. "W II lidze pracuje wielu niedocenionych kolegów, kilku innych bije się w Bundeslidze o utrzymanie". W 2007 roku sam przeżył koszmar spadku z Mainz, które wcześniej wprowadził do Bundesligi. Nie został zwolniony, a w Dortmundzie dostrzeżono jego walory. 1 lipca 2008 roku zaczęła się droga na szczyt, od którego znalazł się właśnie o krok. Typ zwycięzcy Klopp jest typem zwycięzcy, ale daleko mu do narcyza. Sukcesy nie służą mu do budowy własnego ego, ale ego drużyny. Niechcący stał się wielkim utrapieniem nie tylko dla Mourinho zarabiającego w Madrycie o 10 mln euro rocznie więcej od niego, ale także dla kolejnych selekcjonerów reprezentacji Polski. Jej kibice skazani są na dręczące pytanie: "dlaczego rozkwitający przy Kloppie nasz trójkąt dortmundzki, przestaje przypominać siebie, gdy zakłada barwy narodowe?". Co takiego robi Niemiec, że Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek wykonują przy nim krok w inny wymiar? Przed Kloppem i Borussią najważniejszy test - 25 maja na Wembley. Jeszcze przed rokiem skromny zespół z Dortmundu obijał Bayern jak chciał i kiedy chciał, ku uciesze większości Niemców niecierpiących potęgi i pychy Bawarczyków. W tym sezonie Bayern odebrał tytuł uzyskując nad Borussią aż 22 pkt przewagi. Z czterech bezpośrednich meczów, zespół Kloppa nie wygrał ani jednego (dwa remisy, dwie porażki). Trener Borussii gotów jest jednak skoczyć do gardła każdemu, kto twierdzi, że obie drużyny dzieli obecnie różnica klas. "Bawarczycy zachowali wobec nas szacunek, a my już dawno wyleczyliśmy się z ich kompleksu" - przekonuje. Jego słowa potwierdzają fakty. Myśląc o wzmocnieniach na przyszły sezon, gdy klub poprowadzi Guardiola, Bayern wydał 37 mln euro na Goetzego, a tajemnicą poliszynela jest, że za kolejne 25 mln sprowadzi Lewandowskiego. Obaj zostali wprowadzeni w wielki futbol przez Kloppa. Bayern potwierdził w tym sezonie opinię faworyta Champions League, Borussia czarnego konia. Dwa ostatnie finały rozgrywek Bawarczycy przegrali (2010, 2012), przy czym ten drugi na domiar złego na Allianz Arena. Wydaje się niemożliwe, by pech nie został przełamany na Wembley. Zespół Heynckesa przeżywa najwyższy wzlot, udowodnił to odprawiając Juventus i Barcelonę bez starty bramki, sam zdobywając ich aż 11. Gdyby Klopp i Borussia oparli się tej lawinie, byłaby to nieprawdopodobna historia. Kibice wierzą w nich jednak bezgranicznie, na finał gotowych było jechać ponad pół miliona fanów z Dortmundu liczącego niewiele więcej mieszkańców. Autor: Dariusz Wołowski Dyskutuj z autorem artykułu na jego blogu