Za uśmiechem na twarzy po porażce, kryją się lata doświadczeń na skoczni. Dawno temu Stoch reagował impulsywnie. Bywały wybuchy złości, bywały łzy w oczach skoczka, który nie potrafił sprostać własnym oczekiwaniom. Jego wielki talent potrzebował czasu i ogłady. A przede wszystkim spokoju, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Po złotym medalu MŚ w Val di Fiemme w 2013 roku, Kamil powtarzał słowa ojca o tym, że trzeba sto razy przegrać, żeby raz wygrać. Dostał na to niezbity dowód. Rok później, gdy nie udał mu się kompletnie Turniej Czterech Skoczni, przekonywał, że nie ma to nic wspólnego z igrzyskami w Soczi. Tam został wielką gwiazdą polskiego sportu. Ale szybko przyszło kolejne załamanie i jeszcze raz - już jako dwukrotny mistrz olimpijski, musiał odebrać lekcję pokory. Sezon igrzysk w Pjongczangu był najlepszym w jego karierze. Stoch stracił szansę na medal na skoczni normalnej, zrewanżował się na dużej. Zdobył trzecie złoto olimpijskie. Jeszcze raz się przekonał, że sportowa fortuna kołem się toczy. To nie znaczy, że Stoch polubił porażki, ale rozumie, że są one nieodłączną częścią sportu. Sportu, który akurat jemu dał bardzo dużo. Znacznie więcej niż innym. Dla Stękały, Graneruda i wszystkich innych skoczków startujących obecnie w Pucharze Świata, Kamil jest punktem odniesienia. I to nie w tym sensie co czterokrotny mistrz igrzysk Simon Ammann - zajmujący regularnie odległe pozycje. Niedawno na Turnieju Czterech Skoczni trener Niemców Stefan Horngacher powiedział, że jeśli Stoch jest w szczycie formy, wciąż nie ma sobie równych. Dlatego porażka w Zakopanem - 20. pozycja na skoczni, na której wygrywał w Pucharze Świata pięć razy - nie jest powodem do niepokoju. - Jestem skołowany - powtarzał, bo uważał, że sobotnie skoki były dobre. - Jak często bywasz tak skołowany? - zapytał jeden z dziennikarzy. - Często, właściwie co weekend - powiedział Stoch i serdecznie się zaśmiał. Przypomniał, że jest trzeci w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, Piotr Żyła czwarty, a Dawid Kubacki szósty. - To znaczy, że trzymamy się czołówki. Jest ogromna konkurencja, wielu znakomitych skoczków, młodzi naciskają. A wygrywać chce każdy - zakończył. W niedzielę kolejny konkurs PŚ na Wielkiej Krokwi i ten, kto by twierdził, że Kamil nie może go wygrać, lub powalczyć o podium, byłby człowiekiem małej wiary. - Załamywać ręce nad takim mistrzem po prostu nie wypada - skomentował Apoloniusz Tajner. W swojej monumentalnej karierze Stoch tyle razy przezwyciężał kłopoty, że i tym razem zapewne z nich wyjdzie. Z Zakopanego Dariusz Wołowski