"Najpiękniejsza bramka, jaką w życiu widziałem" - powiedział Steven Gerrard, rozgrywający w reprezentacji Anglii setny mecz. Dotychczas pierwsze miejsce w swojej prywatnej klasyfikacji przyznawał Wayne’owi Rooneyowi za firmowy strzał w derbach Manchesteru z lutego 2011 roku, który stał się wizytówką Premier League. Zlatan Ibrahimovic strzelał z około 25 metrów. Joe Hart wybiegł poza pole karne i wybił piłkę głową w kierunku linii autowej. Ta znajdowała się na znacznej wysokości, kiedy dosięgła jej długa noga Szweda, który w wieku 17 lat zdobył czarny pas w teakwondo. Interweniujący w bramce angielski obrońca był bezradny. I dobrze. Gdyby sięgnął piłki, "popsułby" jednego z najbardziej spektakularnych goli w historii futbolu. Komentator angielskiego dziennika "The Independent" był bezwzględny. Szukając słów, którymi mógł opisać to, co widział, wyśmiał Bogu ducha winnego Andry’ego Carrolla tylko dlatego, że sylwetką przypomina Ibrahimovica. Napisał, że wątpi, by Carroll, kupiony kiedyś z Newcastle do Liverpoolu za 40 mln euro, zdołał zdobyć taką bramką na PlayStation. Faktycznie nie ma w światowej piłce gracza o wzroście (195 cm) i sile Szweda, zdolnego dorównać mu techniką, zwinnością i koordynacją ruchową. Zlatan jest jedyny w swoim rodzaju, co być może w jakimś stopniu naznaczyło jego karierę. Uważany za geniusza już w czasach, gdy mając 20 lat trafiał z Malmoe do Ajaksu, przez ponad dekadę zawsze należał do grona najwybitniejszych graczy na ziemi, ale nigdy nie znalazł się nawet w czołowej piątce plebiscytu "France Football". W relacji z meczu Szwecja - Anglia (4-2) na stronie UEFA pojawił się komentarz, że w Sztokholmie doszło do sytuacji kuriozalnej. Już na otwarcie nowego stadionu narodowego Zlatan zdobył gola, którego nic nigdy nie przyćmi. Obiekt został więc w jakiś sposób naznaczony przez napastnika PSG. Sam Zlatan w swoim stylu ogłosił, że bardziej podobał mu się gol nr 1. Faktycznie, była to historyczna, pierwsza bramka na nowym stadionie. Wybór jest duży, bo Ibra wbił Anglikom tego wieczoru cztery gole. Choć to tylko spotkanie towarzyskie, angielska prasa spekuluje, że od 1986 roku nikt nie upokorzył tak ich drużyny narodowej. Na mundialu w Meksyku zrobił to Maradona (z pomocą ręki boga), w środę po meczu mówiło się tylko i wyłącznie o Szwedzie. Europejska prasa nawołuje, by FIFA włączyła gola Ibrahimovica do zestawienia dziesięciu bramek pretendujących do miana Bramki Roku 2012. Światowa federacja zamknęła listę właśnie w dniu meczu Szwedów z Anglikami, by kibice rozpoczęli głosowanie przez internet. Faworytami do zdobycia "trofeum Puskasa" są: Messi, Neymar i Falcao. Zlatan przebił ich wszystkich. Ekscentryczny Szwed to osobny rozdział współczesnej historii piłki. Był mistrzem Holandii, Włoch (z Milanem, Interem i Juve) oraz Hiszpanii, z Barceloną. Oba tytuły w Turynie odebrano mu po aferze Calciopoli. Trzy razy wybierano go na gracza sezonu w Serie A, od zawsze był kolekcjonerem bramek niezwykłej urody. W jego prywatnym muzeum jest co najmniej kilka goli świadczących o najwyższym kunszcie futbolowym. Swoją drogą Szwedzi, których drużyna narodowa zawsze grała futbol przede wszystkim odpowiedzialny i przemyślany, przeżywają czas romantycznego wzlotu. Niedawno w eliminacjach brazylijskiego mundialu zespół narodowy przegrywał z Niemcami 0-4, by doprowadzić do remisu. Bramkę na 1-4 zdobył oczywiście Ibrahimovic. Ale jego rola w tym kuriozalnym spotkaniu była zdecydowanie większa. W przerwie wygłosił płomienną mowę do kolegów. "To było niesamowite, jak orędzie do narodu. Po raz pierwszy byłem świadkiem czegoś takiego. Zlatan wygłosił dramatyczne, płomienne przemówienie o dumie i honorze, które tak zmieniło drużynę, że nikt z nas nie rozumie, co się właściwie stało" - wspominał selekcjoner Erik Hamren. Wydawało się, że na kolejny tak szalony pojedynek w wykonaniu chłodnych Skandynawów trzeba będzie czekać ze 100 lat, tymczasem zdarzył się w środę. Anglicy prowadzili 2-1 do 77. minuty, ale Zlatan zdołał jeszcze pokonać Harta trzy razy. Bramkarza, którego na Wyspach lansuje się ostatnio na nr 1 w Europie! "Typowy Ibra" - powiedzą złośliwi. Świeci najjaśniejszym blaskiem w meczach drugiej kategorii. Faktycznie Zlatan nigdy nie osiągnął nic spektakularnego z reprezentacją Szwecji, choć grał z nią na dwóch mundialach i trzech Euro. Nie wygrał Ligi Mistrzów, mając tak potwornego pecha jak w 2009 roku, kiedy przeniósł się z Interu do zdobywcy trofeum Barcelony. "Do zobaczenia w finale" - powiedział na odchodne kolegom, do starcia Barcy z Interem doszło jednak w półfinale Champions League i lepsi okazali się Włosi. Barcelona to jedyny klub, który ośmielił się podać w wątpliwość wielkość Szweda. Pep Guardiola wydał na niego 50 mln euro dorzucając Samuela Eto’o, szybko się jednak zorientował się, że Zlatan nie pogodzi się z rolą numeru 2 u boku Leo Messiego. "Traktuj mnie tak samo jak małego" - powiedział kiedyś Szwed do trenera Barcelony, na czym skończyły się dobre relacje między nimi. Ibrahimovic opuszczał Camp Nou kipiąc wściekłością, obiecując Guardioli zemstę. Swoją ukrytą klasę Zlatan pokazał jednak przy wyborze trenera roku 2011, kiedy mimo osobistej niechęci oddał głos na Guardiolę w plebiscycie FIFA i France Football. Jego biografia ("I’m Ibra"), w której ujawnia ciemne tajemnice swojego życia, doczekała się nagrody literackiej w Szwecji. Te fakty pozwalają widzieć uchodzącego za egoistę i egocentryka Szweda w trochę innym świetle. Coś, co w jakimś stopniu równoważy wybuchy furii, konflikty z trenerami i bijatyki z kolegami z drużyny. Nigdy przesadnie nie przywiązywał się do barw klubowych. Dlatego jest najdroższym piłkarzem w historii futbolu. Ten syn bośniackich emigrantów (mama jest Chorwatką) wychował się w Malmoe, skąd Ajax kupił go za 11 mln euro. Trzy lata później Juventus zapłacił za niego 19 mln, w Turynie Szwed "wypchnął" z podstawowego składu Alessando del Piero. Kiedy jednak "Juve" zostało zdegradowane, przeniósł się do Interu za 32 mln. Ile kosztował Barcę? Trwają o to spory, bo w transakcję wmieszany był Eto’o. Przyjmuje się jednak, że jeśli wartość Kameruńczyka wynosiła 20-25 mln, Ibra kosztował koło 70-75 mln. Milan odkupił go za 24 mln, a PSG za 23 mln. Łącznie daje to kosmiczną kwotę przekraczającą 180 mln euro! Wszędzie, poza Barceloną, był nr 1. Tak samo jest w Paryżu, gdzie z miejsca stał się lokalnym guru. Wydaje się, że bez problemu poprowadzi zespół do mistrzostwa, zdobywając przy okazji koronę króla strzelców. Tak naprawdę musi zmierzyć się jednak z sukcesem w Lidze Mistrzów. Ma ostatnią okazję, by zdobyć coś naprawdę wielkiego, coś na miarę skali swojego talentu. Autor: Dariusz Wołowski <a href="http://dariuszwolowski.blog.interia.pl/" target="_blank">Dyskutuj z autorem artykułu na jego blogu</a>