Jak mocną reprezentację przywiózł pan na igrzyska do Londynu? Zygmunt Smalcerz: I niezbyt liczną kadrowo, bo zaledwie troje zawodników, i niezbyt silną sportowo. Kendrick Farris zajął dziesiąte miejsce w kategorii do 85 kg, przegrywając o 30 kilogramów z mistrzem olimpijskim Adrianem Zielińskim. Z kolei w wadze +75 kg wystąpią Holley Mangold i Sarah Robles. Amerykanie są w trzeciej lidze światowej. W tygodniu trenują w ośrodku przygotowań w Colorado Springs, gdzie mają zapewnione zakwaterowanie i wyżywienie, ale bez żadnego stypendium. Dlatego w weekendy zarabiają dorywczymi zajęciami, o które tam jest łatwo. Dziewczyny opiekują się dziećmi, zaś chłopaki są ochroniarzami w dyskotekach, kelnerami. Nie ma mowy o sukcesach na pomoście. Sztangiści ze Stanów Zjednoczonych są mnie pracowici i uzdolnieni od polskich? - Porównując wyniki obu grup do lat 16 okazuje się, że wielu kategoriach wagowych lepsze mają zawodnicy z USA. Ale potem Polacy wyraźnie przyspieszają, zaś u Amerykanów tylko trochę się poprawiają. Wielu rodziców zdecydowanie stawia na wykształcenie dzieci, a niestety podnoszenia ciężarów nie ma w amerykańskim systemie szkolnictwa wyższego, w przeciwieństwie do koszykówki, futbolu amerykańskiego, zapasów czy gimnastyki. Jest nadzieja, że jeśli dokonam nowego naboru i będzie znaczna poprawa rezultatów, to pojawią się stypendia w wysokości kilkuset dolarów. Colorado Springs słynie ze świetnego ośrodka treningowego. - Na warunki nie możemy narzekać, tylko na budżet. Na przykład sztangiści mają zaledwie trzy tysiące dolarów miesięcznie na różnego rodzaju zabiegi. To niewiele, bowiem jeden masaż kosztuje 50 dol. Jesteśmy jedną z najmniej dotowanych dyscyplin, jeszcze gorzej ma piłka ręczna. Do kiedy ma pan kontrakt w Ameryce? - Umowa obowiązuje do końca roku, ale są rozmowy na temat jej przedłużenia. Nie ukrywam, że wykonałem ogromną robotę, jeśli chodzi o pracę od podstaw, szczególnie w zakresie pomocy szkoleniowcom. Oficjalnie ich jest sześć tysięcy, a zawodników dwa razy mniej. Ale tak naprawdę wielu z nich zdobywa uprawnienia, aby prowadzić rozmaite kluby fitness, a ciężary są jakimś tam dodatkiem do ich działalności biznesowej. Prawo startu w IO 2012 wywalczyło troje ciężarowców, a wewnętrzne kwalifikacje rozegrano już w marcu. Dużo za wcześnie, powinny być w okolicach czerwca-lipca, jak w lekkiej atletyce i pływaniu. A tak, ci, którzy je wygrali, mogli iść spać i nic nie robić. Takie jest niektórych podejście, brakuje profesjonalizmu. Jak się panu mieszka w Górach Skalistych? - Trafiłem do miejsca, które bardzo mi odpowiada. Klimat jest suchy, więc przez pierwszy trzy miesiące jeździłem z domu do ośrodka rowerem pożyczonym od Janusza Pyciaka-Peciaka, mistrza olimpijskiego z Montrealu w pięcioboju nowoczesnym. Od lat prowadzi kadrę USA, obecnie przebywa na zgrupowaniu w Drzonkowie, skąd przyleci do Londynu. Szkoda tylko, że się miniemy. Na co dzień gram z nim w tenisa, a poza tym pływam, zimą jeżdżę na nartach. Mam 71 lat, czuję się znakomicie, jestem aktywny. W Colorado mieszka też znany polski kolarz Andrzej Bek, który z kolei współpracuje z ekipą paraolimpijczyków. On natomiast bawi się w golfa i namawia nas do tego samego. I być może niebawem skusimy się na wstępny kurs i pierwsze partyjki. Przyjeżdża pan do Polski? - Przez te dwa lata byłem cztery razy. Dwukrotnie mistrzostwa świata odbywały się w Europie, więc nie było problemu podskoczyć do ojczyzny. Za miesiąc będę znów, zaraz po rozgrywanych w Koszycach MŚ U-17. Potem czeka mnie wyjazd ze studentami do Izraela. Sporo podróżuję po świecie, ale to lubię. W piątkowy wieczór Adrian Zieliński jako pierwszy sztangista od pana czasów zdobył złoto igrzysk olimpijskich. - Bardzo ucieszył mnie jego sukces. Amerykanie nie mają takich zawodników, jak "Zielek". Jego złoto stawia podnoszenie ciężarów w gronie bardzo ważnych dyscyplin sportu w Polsce. A jeszcze jest szansa na triumf Marcina Dołęgi. Od jego trenerów wiem, że nigdy nie był tak świetnie przygotowany... Plany po olimpiadzie? - Wybieram się z rodziną camperem na dziesięciodniową, objazdową wycieczkę po Stanach. Mamy już wszystko rozrysowane na mapie, pokonamy 3,5 tysiąca kilometrów. <a href="http://aplikacjalondyn.interia.pl/">Pobierz aplikację i śledź igrzyska Londyn 2012 na swej komórce, bądź tablecie!</a>