Emocje próbuje studzić mistrz olimpijski z Sydney (2000) w rzucie młotem Szymon Ziółkowski. "Wszyscy mówimy już o finale, a najpierw dajmy Tomkowi szansę na przebrnięcie przez eliminacje. Wiem, że wszyscy już rozdali medale i Tomek jest mistrzem świata; ale sport jest zawsze sportem i nie takim zawodnikom zdarzały się wpadki. Ostudźmy trochę nasze nadzieje i poczekajmy" - powiedział zawodnik AZS Poznań. Zaznaczył jednocześnie, że finał na pewno będzie oglądał. "Nie wiem jeszcze czy na stadionie, czy w pokoju, ale to obowiązkowy punkt sobotniego dnia". W czwartek, na zakończenie obrad 47. Kongresu IAAF, Ziółkowski został wybrany do Komisji Zawodniczej. Przyznał, że nie był zaskoczony tą informacją, która zastała go na lotnisku w Warszawie. "Wiedziałem o tym już prawie od dwóch miesięcy. Sprawa wyszła trochę dziwnie, bo zasadniczo wybory miały być podczas mistrzostw świata w Berlinie. Termin zgłoszeń mijał 1 czerwca i do tego czasu na liście znalazło się sześciu zawodników, tylu, ile było wolnych miejsc" - wyjaśnił. Od czego chce zacząć? "Zadania będą bardzo poważne. Najpierw muszę zmierzyć się z tym, jakie mam w ogóle możliwości wpływania na cokolwiek. Muszę dokładnie poznać strukturę" - zapowiedział. Pomóc ma mu w tym jego kolega z rzutni, mistrz olimpijski z Aten Japończyk Koji Murofushi, który do Berlina nie przyjechał. "Zachował się nieładnie, ale ja już znajdę sposób, żeby się z nim skontaktować" - dodał Ziółkowski. 33-letni zawodnik ma już jednak pewien plan działania. "Najbardziej nurtującą dla mnie sprawą jest fakt, że w przyszłym roku rusza Diamentowa Liga (zastąpi ona Złotą Ligę - przyp. red), ale nie ma w programie rzutu młotem. Pytam się - dlaczego?" - zastanawiał się 12-krotny mistrz Polski. Zauważył jednocześnie, że "my, młociarze jesteśmy bardzo odosobnieni jeżeli chodzi o postrzeganie nas w mediach. Spójrzmy na organizację zawodów w Polsce. Najpierw odbywa się konkurs rzutu młotem, a potem jest długa przerwa. Ponoć jesteśmy niebezpieczni dla otoczenia, a ja wcale nie uważam, by tak było". Poznaniak rozpocznie rywalizację w Berlinie w sobotę w południe, w pierwszej grupie eliminacji rzutu młotem. "I to będzie tak naprawdę najważniejszy sprawdzian. Finał to wisienka na torcie, ale najpierw trzeba się do niego dostać" - podkreślił.