Do zdarzenia doszło we wtorek w 18. minucie spotkania w Gdyni. Zigeranovic w walce pod koszem został uderzony łokciem w twarz przez Amerykanina Qynteal Woodsa. Przez kilkadziesiąt sekund leżał na parkiecie, a na jego twarzy pojawiła się krew. Koszykarz został zniesiony z boiska i przewieziony do szpitala, gdzie okazało się, że ma złamany nos, rozciętą powiekę i uraz siatkówki oka. Jak powiedział w środę prezes Turowa Jan Michalski, stan Zigeranovica był na tyle poważny, że nie mógł po spotkaniu wracać z drużyną do Zgorzelca autobusem. - Zdecydowaliśmy, że zostaniemy z nim w Gdyni i poczekamy na zabieg nastawienia nosa, który przeprowadzono w środę rano - mówił prezes. Michalski dodał, że koszykarz dostał zalecenie wstrzymania się od gry przez co najmniej miesiąc. -Jak długo potrwa rehabilitacja jeszcze nie wiadomo, ale w tym sezonie już go na parkiecie nie zobaczymy - zaznaczył. Mimo kontuzji serbskiego środkowego Turów wygrał w Gdyni po dogrywce 84:79 i w rywalizacji play off (do czterech zwycięstw) prowadzi 3-2. Kolejne spotkanie odbędzie się w piątek o godz. 18.00 w Zgorzelcu. Serb jest kolejnym podstawowym zawodnikiem, którego kontuzja wykluczyła z dalszej rywalizacji. W czwartym spotkaniu w Zgorzelcu zerwania ścięgna Achillesa doznał 30-letni Robert Witka z Asseco Prokomu.