Żewłakow był najlepszym naszym obrońcom. Łatał dziury na lewej flance, gdy w porę nie wrócił Grzegorz Wojtkowiak, zatrzymywał Słowaków także na środku. Przy drugim golu bliżej Szestaka był Dariusz Dudka. Dlaczego Polacy w Bratysławie nie utrzymywali się przy piłce równie długo, jak w meczu z Czechami? - Czuliśmy w nogach sobotnie spotkanie, a na dodatek boisko w Bratysławie było ciężkie. Nawierzchnia nie pozwalała grać tak dokładnie i radośnie, jak z Czechami - podkreślał. - Cieszę się z jednego faktu, że nikt nie "pękł". Pomimo słabszych momentów, na boisku była drużyna. Myślę, że jesteśmy monolitem. - Czasem łatałem dziury w naszej defensywie, bo takie jest życie środkowego obrońcy. Taka jest moja rola i staram się ją wypełniać najlepiej, jak potrafię. Czy drużyna w szatni przebaczyła błąd Borucowi? - My możemy przebaczać. Myślę, że nikt nie będzie mu tego wypominał. Najważniejsze, żeby on sam sobie to wybaczył i wyjaśnił. W takim momencie psychika bardzo cierpi i tak naprawdę sam człowiek musi to rozwiązać w sobie. Życzę Arturowi, żeby jak najszybciej się pozbierał, bo ostatnio jego życie nie jest wcale tak kolorowe. Czy strata drugiego gola była konsekwencją utraty pierwszego? - Na pewno ten pierwszy gol jakoś na nas wpłynął. Zarówno na naszą psychikę, jak i na nastawienie. Próbowaliśmy jeszcze się zmobilizować, co na pewno potwierdza ta akcja, w której Robert Lewandowski mógł zdobyć bramkę. Powiedzmy, że to były takie dwie minuty, które nami wstrząsnęły i dlatego przegraliśmy. Michał Białoński, Bratysława