Brak motywacji, chęci i zaangażowania - w ten sposób opisuje młodych sportowców dwukrotny wicemistrz świata (1995, 2002) w stylu klasycznym. "W tej chwili młodzież nie ma motywacji. Ja pochodzę z małej miejscowości i wielodzietnej rodziny. Wyjazd za granicę był szczytem marzeń. Jak uprawiało się sport, można było zwiedzić Polskę i pojechać gdzieś dalej. Wówczas motywacja była znacznie większa i nawet nie przyszło mi do głowy, że dostanę jakiekolwiek pieniądze za to, że uprawiam zapasy. Marzyłem o tym, by założyć dres z napisem 'Polska'. To było dopiero przeżycie. W tej chwili każdy może pójść do sklepu i kupić sobie ubiór z orzełkiem na piersi. Dres reprezentacyjny nie ma już takiej wartości. Kiedyś to był zaszczyt móc go założyć" - podkreślił trzykrotny mistrz Europy (1991, 1995, 1999). Zawadzki doskonale pamięta, że jak zaczynał trenować, to sportowcy wyróżniali się ubiorem. "Mieliśmy najlepsze buty, sprzęt, ubrania. Przywoziliśmy rzeczy z zagranicy. W tej chwili to też nie może nikogo przyciągnąć, bo w dużej mierze każdego stać na większość rzeczy" - dodał. Zawadzki wraz z wicemistrzem olimpijskim z Barcelony Piotrem Stępniem zajmuje się trenowaniem kadry juniorów. Zajęcie szkoleniowca jest, według niego, znacznie bardziej stresujące i czasochłonne. "Odkąd stałem się trenerem, przybyło mi siwych włosów. Jak sam walczyłem, myślałem tylko o sobie, a teraz stresuję się za wszystkich. Występ każdego się przeżywa, zwłaszcza, jeśli zawodnik reaguje w poszczególnych sytuacjach inaczej niż ja bym to zrobił. Poza tym, gdy sam walczyłem nie musiałem się o nic martwić, bo moim jedynym zadaniem było wyjść na matę i wygrać. A tutaj muszę być cały czas na sali, obserwować, dawać wskazówki, korygować. Ma się więcej na głowie" - ocenił. "Oczywiście, jako zawodnik też wszystko przeżywałem, ale towarzyszyły temu całkowicie inne uczucia. Jak walczyłem i przegrałem, to mówiłem sobie: 'trudno, nie wyszło', odpowiedzialność na siebie brał trener. Teraz ja nim jestem i nie ma już na kogo zwalić. Jak ktoś źle walczy, to znaczy, że ja coś źle robię" - podkreślił. Zawadzki przebywa wraz ze swoimi zawodnikami w serbskim Zrenjaninie. Tam jego podopieczni walczą o medale mistrzostw Europy. "Wśród juniorów jeszcze coś się dzieje, zdobywamy medale, ale później trudno utrzymać tych zawodników w sporcie. Jest duża różnica między seniorem a juniorem, a kategorii młodzieżowców nie mamy. W tym okresie zawodnik jest najczęściej pozbawiony środków do życia - nie ma stypendium, nie może zrobić minimum, bo odstaje jeszcze technicznie od starszych kolegów" - zaznaczył 43-letni Zawadzki. I to właśnie z techniką, jego zdaniem, mają w tej chwili największe problemy młodzi adepci zapasów. "Mają trudności z podstawowymi chwytami, w klubie bardzo to zaniedbują, a jest to ważny element. Niestety dochodzi do sytuacji, że trenerzy chcą, by początkujący zawodnik osiągał już wyniki seniorskie, by szybko miał rezultat na poziomie krajowym. Zaniedbuje się początkowe fazy, robią zbyt wiele siły, nie bawią się w sport, a oczekują, by był cały czas najlepszy" - powiedział. By zachęcić młodzież do zapasów organizowane są różne pokazy zapaśnicze w szkołach podstawowych i gimnazjach. "Chcemy dzieciakom uzmysłowić, że nauczą się nie tylko zapasów, ale będą sprawne, będą umiały jeździć na nartach, rowerze, pływać. Przekonujemy je, że nie tylko siłujemy się na macie, ale gramy też w piłkę nożną, koszykówkę, siatkówkę. Trening jest urozmaicony" - zakończył Zawadzki.