To że lewica nie jest siedliskiem aniołów, wiadomo każdemu kto opuścił przedszkole. To że dorośli ludzie z lubością używają słów na "k" i "ch" - również. Dlatego wykład Oleksego na temat lewicy nie powinien być niczym szokującym - jak wiadomo tylko ryba nie bierze. Czemu jednak ta rozmowa miała miejsce i czemu ujrzała światło dzienne? Ano najpierw Oleksy postanowił zapunktować u Gudzowatego, zapewne w poszukiwaniu dobrze płatnej roboty (jako informator, czyżby pośrednio potwierdzało się, że właśnie do tej roboty nadaje się najbardziej i że Rosjanie jednak mieli rację?). A następnie Gudzowaty postanowił zapunktować u Kaczyńskiego, zapewne w poszukiwaniu plusów na prawicy, biznes jest biznes! No i wyszło fajne nagranko, autentyczne w swej żarliwości, bo co do faktów - jak w każdej z <a href="http://pomponik.pl" target="_blank">plotek</a> mocno są wyolbrzymione. Utrwaliła się zarazem nowa świecka tradycja, zapoczątkowana przez jak najbardziej świeckich tradycjonalistów, czyli Michnika z Rywinem, że towarzyskie spotkania nagrywa się na magnetofon, a następnie kolekcjonuje na półeczce. Bo a nuż, a widelec... No a potem wyścig - kto pierwszy dobiegnie na komisariat! Najlepszy europejski film ubiegłego roku to "Das Leben Der Anderen" - czyli "Życie na podsłuchu" reżysera o dość skomplikowanym nazwisku, Floriana Henckela von Donnersmacka, a opisujący życie podsłuchiwanych obywateli NRD, też ze świecznika. Nasz hit współczesny to "Lewica skorumpowana i zeszmacona" - w ujęciu Gudzowatego, który wyciąga informacje od upijanych gości (bo wcześniej u tego biznesmena nagrano przy winku innego druha, Adama Michnika). No i trudno oprzeć się wrażeniu, że to nie jakaś zwykła ciekawość, tylko zwykłe zbieranie haków - czyżby naszym służbom specjalnym wyrastała prywatna konkurencja? Ale Gudzowatemu nie dziwię się wcale. Człowiek, który stawia pomnik własnemu psu, może mieć również i inne fanaberie. Sprawa tego intrygującego nagrania jak zwykle jednak u nas rozejdzie się po kościach, Oleksy wszystkiego się wyprze i uklęknie nawet (jak po sprawie "Olina", kiedy peregrynował do Częstochowy), a kompani mu wybaczą. Bo za dużo o nich wie! (to dlatego też nigdy włos z głowy nie spadnie żadnemu z kardynałów czy arcybiskupów). Zresztą cóż takiego Józef ujawnił - że łapówki bierze się przez pośredników, prywatyzuje na boczku, żyje ponad stan, dużo przegląda w lustrze, pyszni i nadyma, że kraj i zwykłych ludzi ma się w dupie albo że starszym paniom robią się zmarszczki... Będzie miał tylko Oleksy problem gdzie się załapać teraz do roboty - ja ze szczerego serca, choć jeszcze bez konsultacji z szefostwem, zapraszam do INTERIA.PL. Takie cechy jak rubaszność, gawędziarstwo, bezkompromisowość, prosty język, dostęp do newsów i zwalczanie konformizmu powinny zostać wykorzystane dla dobra powszechnego, a ja przyznam się tak od siebie, że więcej bym poczytał o tych naszych politykach. Nie wie pan, panie Józiu, czasem czegoś o Donaldzie Tusku? A może o Glempie i Dziwiszu? A może coś więcej o sobie? Podsłuchiwania się nie uniknie - to jasne, zresztą filmowania również i dlatego już wkrótce nasz świat się zmieni. Ludzie będą mówić, robić, a potem nawet myśleć - wyłącznie prawomyślnie, jak w Korei Północnej, albo w dużych korporacjach. Nie swoim językiem, nie na temat, niekonkretnie. Dlatego tak patrząc na gadaninę Oleksego - to zapewne Ostatni już Mohikanin. Szacuneczek! Paweł Zarzeczny P.S. Ponieważ jest to mój setny felieton setnego dnia współpracy z INTERIA.PL - życzę sobie dalszej wytrwałości:) Państwu również:)