Dziś nie będzie do żartu, bowiem zajmę się oceną Grzegorza Rasiaka, bohatera rozlicznych żartów, także sympatycznych (o czym już w tytule). Każda współczesna kultura znajduje sobie jakąś kontrkulturę i Grześ idealnie swą rolę spełnia, tak jak przedmiotem dowcipów są w swoich krajach prezydent Bush czy - wracając na piłki pole - Totti. Proszę zwrócić uwagę, że jeśli szyderstwo ma spełnić ozdrowieńczą rolę - nie może dotyczyć byle kogo! No bo i Rasiak nie jest byle kim, to z całą pewnością - od czasu strzeleckiej amnezji Frankowskiego - najbardziej regularny polski napastnik. Znakomity w grze jeden na jeden, z absolutnie niedrewnianą techniką, dobrze grający głową, w tempo dogrywający do kolegów, z niezłym strzałem z dystansu. Tyle że ma jedną wadę, za to zasadniczą - jest przeraźliwie wolny. Wyszło to jak na dłoni w Tottenhamie, gdzie nie był w stanie uczestniczyć w akcjach z kontry i właściwie mógł sobie tylko poskakać do rogów. To też wyjaśnia, czemu już kolejny sezon jest gwiazdą nie Premiership, a Championship (8 goli w 9 kolejkach dla Southampton, prowadzenie w tabeli strzelców). Bo angielska druga liga (zwana złudnie pierwszą) jest właśnie o ułamek sekundy wolniejsza. I to powoduje właśnie, że Rasiak trafił na właściwy poziom. Zaplecza. I to dlatego ma szansę zabłysnąć w meczu z Kazachstanem 7 października, by nawalić 11-go z Portugalią. Bo tam gdzie obrońcy są szybcy, on faktycznie wygląda na drewnianego. No, ale każdy z naszych tak wtedy wygląda. Szybkość to podstawa dzisiejszej piłki i kto jej nie ma, kariery nie zrobi nawet w bramce (!). Co trudniejsze - chodzi zarówno o szybkie bieganie (trudne do wytrenowania, ale da się poprawić), jak i szybkie myślenie (a tu jak ktoś głupi się urodził, głupi umrze, wystarczy rozejrzeć się wokół). Mieliśmy w naszej piłce tuziny graczy szybszych od wiatru (choćby Kosecki) i tuziny niezwykle inteligentnych (Deyna), ale nikt nie łączył jednego z drugim. No, może poza Grzegorzem Lato, ale w końcu to on został królem strzelców mistrzostw świata z imponującą dziś liczbą 7 goli. I jak tak sobie popatrzymy na polski atak - nawet dziecko podzieli na szybkich i głupich oraz wolnych i mądrych) takich graczy jak Jeleń, Niedzielan, Włodarczyk, Żurawski... Owszem, bywają wyjątki, ale z lupą trzeba ich szukać, a nieodżałowany Kazio Górski tak mi kiedyś powiedział: "To dlatego, kolego, tyle się płaci selekcjonerom!" No i nie zapomnę, jak pytałem, czy u niego grałby Juskowiak. Wywiązała się taka rozmowa: - Ja i tego Juskowiaka nie widzę (bo wcześniej i Kowalczyka, Koseckiego etc.) - Jak to, przecież gole strzela! - A niech sobie strzela. A u mnie by nie strzelał! Ano właśnie, szukać nam trzeba, bowiem (sorry, Gregory) z Rasiakiem i z jego kumplami świata nie podbijemy. Szukać trzeba nowych, szybkich w myśli i w biegu, choćby na paru krokach, jak Rooney czy Ronaldo. Resztą - chcąc wygrywać na poziomie najwyższym - nie ma co sobie głowy zawracać. A że wypada skończyć pogodnie, oto mój ulubiony żart o Rasiaku. Czym różni się on od kapitana Cooka? Tym, że kapitan Cook miał tylko jedną drewnianą nogę. Paweł Zarzeczny, "Dziennik"