Bez tego zaklęcia nie da się bowiem zrozumieć wielu otaczających nas spraw i ludzi. Na przykład Lepper znów grozi wyjściem z koalicji, kiedy już zaczynałem uważać go za rozsądnego człowieka. Przecież jak nic pan premier z tej nieoczekiwanej ofermy (sorki, z oferty oczywiście) skorzysta, bo to tak jak w dyskusjach z kobietami - warto poczekać czasem aż powiedzą coś za nas (z ust nam wyjmą!), biorąc na siebie zarazem wszystkie słów tych konsekwencje. A zatem - hasta la vista, baby... Albo weźmy Janka Rokitę, polityka poważnego inaczej. Znów uwierzył, że zostanie premierem, choć bardziej prawdopodobne jest jednak, że to ja nim zostanę. Politycy nasi jak dzieci, uwierzą nawet w świętego Mikołaja albo w to, że ktoś ofiaruje im Królestwo Patagonii. Ja bym im dał je nawet, pod warunkiem wszelako, że tam wyjadą. A policja, zamiast złapać bandytów z Myślenic albo "Snajpera" - badać będzie we Włoszczowej zasadność budowy dworca (po kiego on tam stoi, pekaes rano i wieczorem całkiem by chłopkom wystarczył). Cenny to policyjny trop, ale zbadać należałoby przy okazji zasadność budowy wszystkich dworców i ich lokalizacje zwłaszcza. Na przykład to, że w większości miast dworce pobudowano... poza miastem! A mianowicie dlatego, żeby mogli zarobić dorożkarze i właściciele transportowych furgonów - kroi się niezła afera naprawdę. Pan Stawros Dimas natomiast, taki współczesny bolszewicki komisarz, unijny, zagroził, że jak nie odpuścimy tej obwodnicy pod litewską granicą to nas ukarze - coś się chłopcu w łepetynce pomerdało. Bo Trybunał Sprawiedliwości może nas ukarać, owszem (tak jak ja mogę wystąpić o zwrot Pałacu Kultury nawet, i owszem, co nie znaczy, że dostanę), ale wcale nas karać nie musi i tak prawdopodobnie zresztą będzie. Na drzewo chłopie, do kolegów! (zwłaszcza że dziś w Rospudzie wyprowadzka zielonych ludków i sporo wolnych gałęzi pozostanie...). Strasznie dużo gaworzy w mediach pan Kalisz z postkomuny, wiosnę poczuł i się poczuł. Przestrzegam przed nim, posiłkując się wierszykiem sprzed lat - ostrożnie mijaj Kalisz (z tej samej serii był też wiersz o jabłonce, o latarence i pałacyku też, klasyka przodków, to nie je bajka. A w szkołach mają skasować papierowe dzienniki zastępując je internetem. Cieszy się biedota, bo jej rodzicom dostęp do komputera wzbroniony, zresztą w wielu polskich domach wciąż internet myli się z internatem. A cieszą się mądrale - parę kodów dostępu i będzie można kończyć szkoły, których się nawet na oczy nie widziało. Też bym się tak pouczył. A Kościół nasz miłosierny poprosił arcybiskupa Wielgusa o opuszczenie miasta... Hm, ostatnio taki tekst słyszałem w "Pulp fiction" (gangster Marsellus Wallace do boksera Butcha). Czyżby wracało prawo o banicji? Bo aż boje się pomyśleć (ze strachu przed wiecznym potępieniem), że Kościół zachowuje się jak gang jakiś... W ramach naprawy państwa kolejnym pomysłem radykalizującego się PiS ma być kontrola ciśnienia powietrza w rowerach. Podobno są nadużycia. Pompki. Aż 2500 osób i wszystkie media potępiły Roberta Mateję, okazując solidarnie tak zwany instynkt stadny. A wystarczyło czytać INTERIA.PL. Tydzień wcześniej pisałem, że Mateja poleci oddać skok, który rozśmieszy Japonię. Radosław Matusiak wystąpił wczoraj o zmianę nazwiska. Po debiucie z Milanem (zero goli, nawet do własnej bramki, ten niezły wynik ma szansę utrzymać się nieco dłużej) chce nazywać się Matu-Rasiak. Grupa obywateli ze Zgierza, nawiązując do słusznej idei zbadania zasadności budowy dworców kolejowych, złożyła wniosek o zbadanie zasadności istnienia policji i prokuratury oraz kanarów. W następnej kolejności zbada się zasadność budowy lotnisk (samoloty hałasują, a nawet spadają wraz z pasażerami), stawiania zer (młodzież się denerwuje i nie rośnie) oraz palenia papierosów i operacji serca (bo ludziska umierają). A jedna partia, taka dbająca głównie o prokreację bardziej, już stwierdziła że zupełnie bezzasadne jest tak zwane trzepanie konia. Zakazać. A te głupie bociany znów milionami ciągną do Polski i nic nie robią sobie z ostrzeżeń ekologów - najchętniej zakładają gniazda w pobliżu dróg szybkiego ruchu. Podobno maja wrażenie, że mieszkając akurat w Polsce, tuż nad szosą są cały czas na zawodach Formuły 1. A nawet tu u nas jest ciekawiej. Wyższe prędkości, większa śmiertelność, lepsza widoczność i nieograniczona liczba powtórek. Bo w Polsce, wszystko jest na serio. Paweł Zarzeczny