Tak przynajmniej wynika z sondaży popularności. Jest to jedna totalna mistyfikacja. I ja robiłem w czasach uniwersyteckich sondaże, zatem mogę uważać się za fachowca. Otóż ponieważ każda moja próba sondowania jakiegoś obywatela kończyła się łagodnymi słowami: "Proszę nie zawracać dupy..." - brałem pięć różnych długopisów i dziesięcioma charakterami pisma wypełniałem pięćdziesiąt różnych kwestionariuszy. Identycznie postępowało stu moich kolegów, co dawało już imponującą liczbę pięciu tysięcy opinii na dowolny temat. Nie taję, że jako bestia zdolna tworzyłem opinie takie, jakich pragnął zamawiający. Na przykład jeśli były to władze uczelni - mogły się dowiedzieć, że studenci pragną skrócenia wakacji, wydłużenia zajęć, zmniejszenia stypendiów i podrożenia akademików. Nie mówiąc już o tym, że młodzież całkowicie popiera generała Jaruzelskiego (zaś prywatnie powtarzaliśmy dowcip o rektorze, po fachu ornitologu: "Ornitolog to uczony, będzie pieścił jaja WRON-y"). Zatem w sondaże wierzą tylko zamawiający, na ogół szefowie gazet, bo już czytelnicy niekoniecznie. Mnie na przykład podobał się i rząd Millera, i nawet Cyrankiewicza - takiego łysego gościa co lubił dobre żarcie, gorzałkę, aktorki i hazard (czyli całkiem inaczej niż wszyscy inni faceci, tak przecież wynikłoby z sondaży!), a trząsł Radą Ministrów lat kilkanaście! Podoba mi się również rząd Kaczyńskiego. Zebrał on w nim naprawdę pierwszą ligę polityków, którym wprawdzie każdy może napyskować, ale po pierwsze to najpierw buty czyścić. Nie bardzo widzę kogoś, kto jako lekarz przewyższa w naszym kraju profesora Religę... Lepper, minister rolnictwa wchodził do rządu jako figurant, chłopek roztropek, tymczasem od dawna nie mieliśmy z rolnikami takiego spokoju! Jedyny niezadowolony z obrotów spraw w tym sektorze nazywa się Anna Fotyga i jest ministrem spraw zagranicznych. To ta babka, która chce wojny z Rosją przy pomocy mięsa, a ci bezczelnie odmawiają (za to zapewne nieodpłatnie udostępniliby jej trochę polonu...). Rosyjska niechęć tym bardziej jest niezrozumiała, że dawniej wyjadali nam wszystkie świnie, które swemu narodowi przekazywali raz w roku w formie kiełbasy "prazdnikowej" - jako że dostępna była jedynie w prazdnik pierwoje maja... Giertych jako minister edukacji to mój ulubiony szef resortu, bo jest wyrazisty i nie podlega modom. Szczególnie zaimponował mi obroną w lekturach szkolnych Sienkiewicza, a kasowaniem Gombrowicza. Całkowicie się z tym zgadzam - zwłaszcza, że tego ostatniego totalnie odrzuciłem, gdy rozczarowała mnie, z braku oczekiwanej pornografii, "Pornografia". Ten Sienkiewicz przypomniał mi się zresztą ostatnio, gdy wydawnictwo "Znak" uzależniło wydanie książki księdza Isakowicza-Zaleskiego od tego, czy publikacja zawiera treści zgodne z prawdą historyczną... Hm, Sienkiewicz nie miałby zatem w "Znaku" najmniejszych szans, bo prawdziwe jest u niego tylko, że Częstochowa leży gdzieś pomiędzy Warszawą i Krakowem. Ale za to jak się czyta!!! No, lećmy dalej z tym przeglądem resortów. Minister sportu Lipiec - nic nie zrobił w sprawie motoryzacji, a mamy czempiona Formuły 1, czarodziej to jakiś albo charakternik. W futbolu miał wywalić Listkiewicza i rozbić PZPN, ale zwolnił... I proszę - Polska leje wszystkich w piłkę nożną! W życiu podobno trzeba mieć przede wszystkim szczęście i on je ma, choć niekoniecznie w sprawie urody. Ale tu rząd ma przecież ministra Dorna od policji i zwłaszcza ministra Ziobro, od sprawiedliwości. Należy mu się szacunek za zapał, z jakim ruszył do tropienia patologii, zapewniania nam bezpieczeństwa i tylko martwię się, żeby się nie wypalił. Kiedy ostatnio parę tygodni było go trochę mniej w mediach, pomyślałem, że albo go odwołali, albo umarł. Znakomity gość, no i nie pęka. Jak minister Obrony Sikorski, który jako jedyny wie, ze wojny nie są dla dzieci i że nie da się zjeść jajecznicy bez potłuczenia jaj... Też przystojny gość, taki szczupły Kwaśniewski. No a minister finansów pani Gilowska? Za ocenę jej twardej ręki i konsekwencji niech wystarczy moje jedno wyznanie - w życiu nie chciałbym mieć takiej żony! Rząd jest naprawdę dobry. Nie musi być popularny, lecz skuteczny. Nie każdy się do niego zresztą nadaje - kto normalny zgodzi się, żeby przez kilka lat jeść tylko jabłka i pić wodę mineralną, nie kupić dzieciom nowych ciuchów i nie wysikać się pod drzewem - katorga. Może dlatego tak często niektórzy podają się do dymisji? A Polską już od dawna rządzą tak naprawdę paparazzi? Świat władzy bardzo jest skomplikowany, podobnie jak sfera społecznych odczuć. Cesarz Kaligula zrobił senatorem swego konia i nic się wielkiego nie stało, zaś taki Churchill wygrał wojnę światową i natychmiast przegrał wybory! I taki sam los czeka Kaczyńskiego. Jego sprawdzą i zniechęcą coraz dotkliwsze sondaże. A czemuż ten świat nasz taki bezlitosny? Bo tutaj jest jak w pewnej mądrej mowie mojego mecenasa: każdy dobry uczynek musi zostać przykładnie ukarany. Paweł Zarzeczny