Jak wiadomo konsolidacja firm jest w warunkach ostrej konkurencji najlepszym sposobem na przetrwanie. Ponieważ religia (też szalona konkurencja, czego dowodem przeróżne religijne wojny od stuleci, które ani myślą wygasać) też przeżywa kryzys, mianowicie spadek wiernych, powołań, dochodów z tacy etc. - całkiem niegłupim pomysłem byłoby ujednolicić ten biznes, uprościć tę ważną sferę życia doczesnego, ba, umiędzynarodowić ją i zglobalizować. Dokładnie tak samo jak produkcję aut lub gazet, a nowoczesny Kościół stworzyć na wzór najlepszych klubów piłkarskich - czyli z każdego zakątka świata brać to, co najlepsze. W ogólnoplanetarnym referendum taka idea zyskałaby gigantyczne poparcie. Spójrzmy na to z polskiej perspektywy. Łącząc się z prawosławiem zyskujemy dwa Boże Narodzenia i dodatkowe dni wolne od pracy. Żydowskie święto Hanuka to aż osiem (!) dni dawania dzieciom prezentów, zazwyczaj pieniędzy (i kto nie chciałby być takim dzieckiem?). Gdyby w nowym Kościele uwzględnić prawa mormonów - wreszcie usankcjonowalibyśmy wielożeństwo, a razem z ewangelikami na przykład - księża mogliby wreszcie posiadać dzieci oficjalnie i nieco odciążyć sierocińce. Świadkowie Jehowy zredukowaliby liczbę Bogów z Trójcy do Jednego, ale to i tak pestka w porównaniu z tym jak zyskaliby wyznawcy shintoizmu, które Bóstw ma kilkadziesiąt milionów (Bogiem jest tam nawet japoński cesarz. Kiedyś Amerykanie, wprawdzie po zrzuceniu bomb atomowych zmusili go, przy kapitulacji, żeby przysiągł, że Bogiem żadnym nie był i nie jest - zrobił to poprzez radio, ale i tak nikt mu nie uwierzył!). No, a gdybyśmy spróbowali połączyć naszą wiarę z islamem - powiedzcie, co byście wybrali, bezcielesny byt anielski (nasz papież jak najpoważniej potwierdził, że w Niebie o ciele, ciuchach i rozrywkach trzeba raczej zapomnieć), czy może islamski raj z tuzinami dziewic (ja wszelako od razu wybieram Piekło, bo dziewica kojarzy mi się z kimś takim, kogo nikt nie zechciał i być może nieprzypadkowo?). Ja oczywiście wiem, że nieco problem trywializuję i wulgaryzuję, wiem, że nie napomknąłem tu o setkach innych wielkich religii, ale dla mnie ważna jest idea konsolidacji, która prędzej czy później zwycięży, a to z dwóch dobrze wam znanych powodów: maksymalizacji zysków i cięcia kosztów (co wychodzi chyba na to samo). I wprawdzie wraz z liczbą zwalnianych do cywila kapłanów wzrośnie chwilowo bezrobocie, ale wszyscy znajdą zatrudnienie w innych sektorach, gdzie wymagana jest cierpliwość i dobry głos - na przykład na dworcach kolejowych. Procentowo spadnie liczba agentów, z połowy na jakieś dwa promille, językiem ogólnym mogłoby zostać esperanto, a pierwszym świętym pan Zamenhof, jego wynalazca, który tak jak Kononowicz zaśpiewać mógłby: a moim miastem jest Białystok... Nie będzie już religijnych wojen, to i spadnie liczba kapelanów - o przebiegu ich pracy niestety wciąż najpełniej świadczy życiorys oberfeldkurata Otto Katza, śmieszny, lecz nikomu niepotrzebny, oczywiście poza nim samym. Oczywiście ten mój pomysł od razu się nie przyjmie, bo ogromna rzesza pracowników tej branży ma chwilowo zbyt wiele do stracenia, a ludzie nie nawykli są do bujania w obłokach - najwyżej na karuzeli. Ale prędzej czy później idea ta się przyjmie, bo tak naprawdę, jakby na sprawę nie patrzeć, i tak wszyscy na Ziemi wierzymy w tego samego, Dobrego Boga. I biali, i czarni, i różowo-kostropaci też. I nie obawiajmy się problemów. Wiecie, dlaczego ludzie głupi żyją dłużej? Bo się nie martwią na zapas! A tak w ogóle - wszystko jest trudne, nim stanie się proste. Paweł Zarzeczny