Media donoszą, że pan premier dostał piłkę, a w zamian dał podkowę - znaczy się dalej tkwimy w wieku XIX (dziewiętnastym, teraz jest dwudziesty pierwszy, a jeden wiek to sto lat). Futbol potrzebuje kasy i stadionów, a nie ględzenia - jakże mi przykro, panie szefie rządu. Mówiłem to kiedyś Kwaśniewskiemu i wspomniałem, że prezydent Chirac jak chciał wesprzeć "trójkolorowych" to dał im z państwowej kasy 50 mln zielonych. A na to "Kwach" - jak nasi zdobędą mistrzostwo świata to też im dam. Ba, łatwo się mówi, no ale u nas każdy każdemu obiecuje, zwłaszcza chłopaki dziewczynom gdy kwitnie maj... No, ale dzięki temu jest nas prawie 40 milionów. Wróćmy jednak do sztuki jedzenia obiadu. Czym różni się taki premierowski od naszego? Ano nasz kosztuje 9 zł i sami musimy za niego zapłacić, a premierowski jakieś 909 zł, no i też za nasze. Premier musi jednak jeść drogo, bo ma liczną świtę - najlepiej maja w niej "borowiki" - zawsze wsuwają po kilka dań, bo muszą na przykład sprawdzić, czy w potrawach nie ma jadu kiełbasianego. Mógłby go na stół Janas - Marcinkiewicz podrzucić na przykład Piechna, Dudek przemycić się w pierogach z dudkami (takie starodawne podroby), a Frankowski - jako najsprytniejszy z maluchów - przemycić się w solniczce i Janasowi zwyczajnie dopieprzyć. Albo i dosolić, co wychodzi zresztą na jedno. Obserwuje co dzieje się w kadrze i niepokoi mnie jedno. Nie Janas, który ma prawo robić co chce (Klinsmann ujawnił na przykład, że nie powoływał jednego gracza przed mundialem, bo... nie chciał go zmęczyć, znaczy się każdy selekcjoner miewa stany lekkiego zamroczenia). Martwi mnie coraz bardziej wyniosłe zachowanie zawodników. Często nie chce im się powiedzieć paru słów dla 40 mln kibiców, bo to ponoć jakiś straszny wysiłek, natomiast za 20 tys. zł (plus jedzenie plus stolik) można ich wynająć na wiejskie wesele. Piłkarze nie chcą odbierać telefonów od reporterów, za to biegną gdy dzwoni dziewczyna ze Szczecina albo tęga menedżerska głowa z Rzeszowa. I śnić o potędze. Ot, samo życie. Ale wcale to nie znaczy, żeby tych chłopców gnębić - bo nawet jeśli nie chcą, zagrają nie tylko dla siebie, nie tylko dla premiera, ale dla nas i naszych dzieci. I święta tego starajmy się nie zepsuć. Jakie daję naszym szanse? Od kiedy w Lidze Typerów ograłem speców z STS-u i TotoMixa - czuje się uprawniony do prognozy, a jest ona taka: jak przegramy towarzyskie mecze z Kolumbią i Chorwacją, to wygramy mundial. I na odwrót! A wracając do naszych orłów odlatujących do Szwajcarii - Janas miał do wyboru grupę piwną i dziwną. Odstrzelona została piwna, więc poleciała dziwna. Paweł Zarzeczny "Dziennik"