Był to najoczywistszy objaw cudownego uzdrowienia, a właściwie to odzyskania przytomności umysłu, bo jak wiadomo każda małżonka robi wbrew. Wszelako nie o tym pragnę pisać. Chcę tylko wykazać jak wielkie szczęście miał Jan z Działdowa, że w śpiączkę zapadł akurat w Polsce. Weźmy pod lupę takie dwa śpiączkowo-filmowe przykłady, znane chyba każdemu. Oto we francuskim obrazku "Hibernatus" z Luisem de Funes, facet zamarza gdzieś w ziemi polarnej i budzi się w całkiem nowej rzeczywistości. Odmrożony zostaje po latach, niczym polskie mięsko na eksport do Rosji. No i rodzina ma problem, bo gość zasnął w epoce parowców, a budzi w erze ponaddźwiękowca Concorde... Próbują mu wprawdzie zatrzymać przeszłość wioząc do kościoła, ale i ten nowoczesny! Z żelazobetonu! Francuzik przeżywa szok! W innym filmidle, szkopskim "Good bye Lenin", jakaś pani z NRD zasypia za komuny, a budzi się już po upadku muru. Kochający syn, chcąc uchronić jej mózg przed wstrząsami (na przykład mercedesy zamiast trabantów, też niemieckie, ale jednak jakieś inne) kręci dla niej propagandowe dzienniki i puszcza w telewizorze. Żeby matka staruszka nie oszalała z nagłych wrażeń. Ale i tak następuje - jak w "Hibernatusie" - wielka wsypa... Jan z Działdowa ma natomiast olbrzymie, historyczne i niepowtarzalne szczęście. Spał wprawdzie aż 19 lat, ale nic wokół niego w sposób istotny się nie zmieniło. Ani żona, ani Działdowo, ani stacja kolejowa, na której doznał tragicznego wypadku. Wstrząs zatem żaden mu nie grozi. Drogi jak dawniej są dziurawe, pociągi spóźnione, a szewcy zaczynają już od poniedziałku. Nawet Legia (której Jan kibicuje) nadal nie ma ani mistrza, ani zawodników. Nie musi się Jan lękać ani gazet, ani telewizora. Znów na pierwszych stronach Kwaśniewski, który tradycyjnie jest nadzieją młodej i nowej polskiej lewicy, no i znów obiecuje Janowi z Działdowa, że teraz to już naprawdę czas na zmiany (Jan zastanawia się przez chwilę czy jednak lepiej znowu nie zasnąć, ale sądzi, że to zdenerwowanie tylko, spowodowane wizytą najbliższych). Oczywiście Jan rozpoznaje z dawnych lat i Wałęsę (nic a nic się nie zmienił, nadal wygląda jak po zawodówce). Poznaje Tuska (ho, ho, nawet odmłodniał!), braci Kaczyńskich (wciąż rozrabiają skurczybyki!), a także Adama Michnika - brakowało mu jego esejów. Jaruzelskiemu przybył tylko na buzi plaster. Są Pudliszki i jest Wyborowa, oraz "Trybuna". Milicja nadal nosi się na niebiesko. Kasza manna nie smakuje również (czy brałem tylko dziewice, Jan się zastanawia...), za to nie brakuje w szpitalnym sklepiku pasty do zębów i grzebieni. Musiał zadziałać wreszcie drugi etap reformy gospodarczej - uważa nasz skromny bohater. Jan z Działdowa sądzi oczywiście, że spał zaledwie dobę, pewnie po wiejskim weselu lub imieninach. I żałuje, że trzeba iść do roboty. Janek wprawdzie jeszcze nie kuma, że roboty nie ma, emerytury też, ale przecież Kwaśniewski wszystko załatwi. I związki zawodowe pomogą. I partia też. Tak naprawdę to każdy z nas jest Janem z Działdowa. Zasypiamy i budzimy się w tym samym kraju. Razem z Kwaśniewskim. Który zapewni nam wieczny spokój. Paweł Zarzeczny P.S. No bo w innych krajach śpiączka bardzo niedobra jest. O Francji i Niemczech już wspomniałem. Teraz USA - pomyślcie o Walcie Disneyu ! Kilkadziesiąt lat temu kazał się gość zamrozić. I gdyby obudził się dzisiaj, przeczytałby w gazetach, że jego filmy obrażają ludzi starych (!). I najprawdopodobniej stanąłby przed sądem i poszedł z torbami. A wszystko dlatego, że większość starszych pań przypomina - niestety - okropną i złośliwą Babę Jagę! Zatem jeżeli już kłaść się spać, na dłużej, to tylko w Polsce. Myśmy naród wybrany!