Najlepszy strzelec Matusiak ma dwa gole - tyle ile dawniej Lato strzelał do przerwy, a Lubański w pierwszym kwadransie. W mistrzowskiej Legii od kilku już meczów nie trafił żaden Polak, zaś Włodarczyk, mój ulubieniec, obiecał pójść do psychologa. To już raczej idź do ortopedy, przecież jak nic masz chłopie krzywicę! No ale - pero, pero - bilans musi wyjść na zero, więc co zawalili piłkarze naprawili inni. Trener Nowak ze swoją amerykańską zbieraninką pogonił Mourinho z takimi nieznacznymi w końcu wzmocnieniami jak Szewczenko i Ballack. Otylia znów okazała się niezniszczalna. No i ten cały Kubica, który wprawił mnie w osłupienie absolutne popisowym wyścigiem na torze w Budapeszcie. Ale z drugiej strony nie pierwszy to Polak, który jeździ jak wariat - no i też zaczął w końcu od punktów karnych. Nic to, Małysza też dyskwalifikowano, za zbyt długie narty, a przecież i tak zmusił wszystkich rywali do płaczu, a biednego Hannawalda wpędził nawet w anoreksję... (szkoda, że nie mnie, powinienem jednak zeszczupleć bo zaczynam przypominać Dicksona Choto i to nie z urody). W środę Legia gra o awans do Ligi Mistrzów w Doniecku, więc nawet na chwilę sportowcy nie dadzą nam odetchnąć, no i wspaniale. Niedawno premier Kaczyński poskarżył się, że Polska ma dramatycznie słaby wizerunek zewnętrzny. Na poczekaniu wymyśliłem więc zagadkę, którą w każdym dostępnym mi medium zamierzam powtarzać i propagować: Ilu potrzeba nam jeszcze mistrzów, żeby naprawili to co zepsują politycy? I czy w ogóle istnieje taka liczba? Paweł Zarzeczny "Dziennik"